Po uzupełnieniu zapasu wody, po około 20 minutach, jednostka odpłynęła od nabrzeża i zacumowała w innej, nie zamkniętej części portu. Według Wandy Nowickiej, szefowej Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, statek nie powróci już do zamkniętego rejonu portu, gdzie cumował od niedzieli.
Już we wtorek krążyły nieoficjalne informacje, że holenderska jednostka będzie chciała zmienić miejsce postoju i wypłynąć z zamkniętej części portu do nabrzeża, gdzie swobodnie mogą się poruszać ludzie.
Na głównej nadbudówce statku wisi transparent: "Legalna aborcja prawem kobiet".
Tuż po przypłynięciu jednostki w pobliżu pojawili się sympatycy Ligi Polskich Rodzin i Młodzieży Wszechpolskiej. Zachowywali się spokojnie. Po kilku minutach odeszli z nabrzeża, przy którym cumuje statek. Cały czas obserwowali ich ochroniarze wynajęci przez feministki.
Statek "Langenort" należący do feministycznej organizacji "Kobiety na falach" wpłynął do Polski, by umożliwić dokonanie aborcji na jego pokładzie, do czego starają się nie dopuścić władze RP.
Na statku, który bez pozwolenia zawinął do portu we Władysławowie, przeprowadzono kontrolę inspektorów Port State Control (PSC) oraz celną z udziałem farmakologa. Po tej ostatniej opieczętowano kontener z lekami. Plomby można będzie zdjąć, kiedy statek znajdzie się na wodach eksterytorialnych.
W środę ma zapaść decyzja w sprawie kary finansowej dla "Langenorta" za wejście do portu bez zezwolenia. Do czasu zakończenia postępowania statek nie ma prawa opuścić portu. Jak twierdzi kapitan portu we Władysławowie Kazimierz Undro, z pewnością taka kara będzie.
em, pap
Czytaj też: Zatrzymane tabletki oraz komentarz: Opieczętowaliście statek, opieczętujcie granice!