- Zostaje się ministrem z woli premiera i kończy się pracę z woli premiera. Nie będę komentował jego przyszłych decyzji - mówił na antenie TOK FM szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz.
Tuż po opublikowaniu przez tygodnik "Wprost" rozmów ministra Sienkiewicza z szefem NBP Markiem Belką Sienkiewicz mówił, że nie ma przed sobą politycznej przyszłości.
- Te słowa stwierdzają fakty. Nie byłem przedtem politykiem, co mi nie przeszkadzało pracować dla państwa i potem pewnie też nie będę politykiem, a być może nadal będę pracował dla państwa. Mój status nie jest polityczny, nie jestem członkiem PO - stwierdził Sienkiewicz.
Sienkiewicz pytany był też o swoją misję wyjaśnienia afery taśmowej. - To była na zimno zaplanowana akcja nagrywania wysokich urzędników państwowych. To nie kwestia podsłuchania sąsiada czy koleżanki z pracy, tylko spora operacja, niezależnie od tego, że opozycja nazywa to spiskiem kelnerów - mówił Sienkiewicz.
Minister odniósł się też do afery PRISM czyli operacji podsłuchiwania obywateli przez amerykańskie służby. - Tam nikt się nie domagał dymisji. Zostali wszyscy szefowie, bo było oczywiste, że jeśli mamy do czynienia z takim wydarzeniem, ludzie piastujący te stanowiska powinni to wyjaśnić. Mają instrumenty, wiedzą, jak ich używać, są świadomi - powiedział. - A u nas jak się coś dzieje, natychmiast woła się o głowy do ścięcia, a nie poprawia się państwa - dodał.
TOK FM
- Te słowa stwierdzają fakty. Nie byłem przedtem politykiem, co mi nie przeszkadzało pracować dla państwa i potem pewnie też nie będę politykiem, a być może nadal będę pracował dla państwa. Mój status nie jest polityczny, nie jestem członkiem PO - stwierdził Sienkiewicz.
Sienkiewicz pytany był też o swoją misję wyjaśnienia afery taśmowej. - To była na zimno zaplanowana akcja nagrywania wysokich urzędników państwowych. To nie kwestia podsłuchania sąsiada czy koleżanki z pracy, tylko spora operacja, niezależnie od tego, że opozycja nazywa to spiskiem kelnerów - mówił Sienkiewicz.
Minister odniósł się też do afery PRISM czyli operacji podsłuchiwania obywateli przez amerykańskie służby. - Tam nikt się nie domagał dymisji. Zostali wszyscy szefowie, bo było oczywiste, że jeśli mamy do czynienia z takim wydarzeniem, ludzie piastujący te stanowiska powinni to wyjaśnić. Mają instrumenty, wiedzą, jak ich używać, są świadomi - powiedział. - A u nas jak się coś dzieje, natychmiast woła się o głowy do ścięcia, a nie poprawia się państwa - dodał.
TOK FM