- Gdyby nie poparcie polityczno-militarne Rosji, gdyby nie wszystkie zielone ludziki, gdyby nie dostarczanie broni dla rebeliantów na Ukrainie, rebeliantów, którzy są w części są z całą pewnością obywatelami rosyjskimi, funkcjonariuszami różnych rosyjskich służb, to tego by nie było - komentował zestrzelenie malezyjskiego samolotu niedaleko granicy rosyjsko-ukraińskiej Paweł Kowal, były europoseł.
Wczoraj linie Malaysia Airlines poinformowały na portalu społecznościowym, iż kontrola ruchu lotniczego utraciła kontakt z lotem MH17, w momencie gdy znajdował się on 30 km od granicy Rosji z Ukrainą. Na pokładzie znajdowało się 280 pasażerów i 15 osób należących do załogi. Amerykańscy funkcjonariusze sił wywiadowczych potwierdzili, że lot został strącony rakietą ziemia-powietrze, a miejsce jej wystrzelenia oraz tor lotu zostały zarejestrowane przez systemy radarowe Stanów Zjednoczonych Ameryki. Samolot został zestrzelony w regionie, gdzie odbywają się od kilku miesięcy walki między Ukrainą a prorosyjskimi bojownikami.
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy upubliczniła nagraną rozmowę lidera separatystów z rosyjskim pułkownikiem, która ma być dowodem na to, że malezyjski samolot nad Donieckiem został zestrzelony.
W ocenie Kowala separatyści i strona rosyjska będą dążyć do przekazania śledztwa w sprawie katastrofy rosyjskiemu MAK-owi. - Sprawa jednak może tym razem nie udać się Rosji tak łatwo, jak się udała po katastrofie w Smoleńsku - stwierdził Kowal.
- To dotyka wielu państw na zachodzie, które dotychczas po cichu mówiły "to nie nasza sprawa". W tej chwili w sposób bolesny ta sprawa staje się sprawą ich rządów. Myślę, że trzeba tylko czekać na to aż opinia publiczna amerykańska, holenderska, francuska zacznie dyskusję o tym, że jednak nie można pozwalać sobie na to, żeby Rosja prowadziła politykę wspierania terrorystów praktycznie w środku Europy - zaznaczył Kowal.
RMF FM
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy upubliczniła nagraną rozmowę lidera separatystów z rosyjskim pułkownikiem, która ma być dowodem na to, że malezyjski samolot nad Donieckiem został zestrzelony.
W ocenie Kowala separatyści i strona rosyjska będą dążyć do przekazania śledztwa w sprawie katastrofy rosyjskiemu MAK-owi. - Sprawa jednak może tym razem nie udać się Rosji tak łatwo, jak się udała po katastrofie w Smoleńsku - stwierdził Kowal.
- To dotyka wielu państw na zachodzie, które dotychczas po cichu mówiły "to nie nasza sprawa". W tej chwili w sposób bolesny ta sprawa staje się sprawą ich rządów. Myślę, że trzeba tylko czekać na to aż opinia publiczna amerykańska, holenderska, francuska zacznie dyskusję o tym, że jednak nie można pozwalać sobie na to, żeby Rosja prowadziła politykę wspierania terrorystów praktycznie w środku Europy - zaznaczył Kowal.
RMF FM