- Nie doszło do zagrożenia życia, pożar był wynikiem usterki, a chaos w trakcie akcji ratunkowej to wina pasażerów. Pracownicy metra postępowali w sposób prawidłowy. Niestety pasażerowie nie słuchali poleceń - powiedział Przemysław Nowak z prokuratury okręgowej w Warszawie. Dzisiaj oficjalnie, prokuratura umorzyła śledztwo ws. pożaru w pociągu metra - podaje TVN Warszawa.
Przez kilka miesięcy przesłuchano kilkadziesiąt osób, sprawdzono peron przy stacji Politechnika i przeprowadzono oględziny wagonu metra, "Inspiro". Do tego dodano opinię biegłego z zakresu pożarnictwa, sporą dokumentację i nagrania pochodzące z monitoringu.
Po 6 miesiącach prokuratura doszła do tych samych wniosków co Metro Warszawskie, ustalenia śledczych potwierdziły przyczyny awarii podane przez MW w lutym 2014 r. Pożar miał być spowodowany odkręceniem się jednego z elementów, które ślizgają się po trzeciej (środkowej) szynie i odbierają prąd, który potem trafia do napędu wagonów. Odpadnięcie jednego z tych elementów spowodowało zwarcie, w efekcie - powstał łuk elektryczny, który zapalił gumową poduszkę powietrzną, będącą częścią układu zawieszenia pociągu.
Prokuratura sprawdziła również w jaki sposób przebiegała akcja ratunkowa, jak powiedział Nowak - była ona lekko chaotyczna, jednakże miało tak się stać z winy pasażerów, którzy mieli nie słuchać poleceń od pracowników metra. Zdaniem prokuratury, maszynista wraz z resztą personelu obsługującego metro postępowali prawidłowo. Nowak dodał, że pasażerowie sami podjęli decyzję o wyjściu z wagonów metra. - Otworzyli drzwi i wyszli wprost do tunelu. Swoim zachowaniem sami narazili się na niebezpieczeństwo - skwitował Nowak.
- Niestety pasażerowie nie słuchali poleceń personelu metra – powiedział Nowak. Do prokuratury zgłosiła się również poszkodowana pasażerka, Jolanta C., ranna w udo. Jednakże w ocenie prokuratury kobieta miała ranić się w momencie samowolnego wyjścia z wagonu, co nie miało żadnego związku z postępowaniem pracowników metra.
TVN Warszawa
Po 6 miesiącach prokuratura doszła do tych samych wniosków co Metro Warszawskie, ustalenia śledczych potwierdziły przyczyny awarii podane przez MW w lutym 2014 r. Pożar miał być spowodowany odkręceniem się jednego z elementów, które ślizgają się po trzeciej (środkowej) szynie i odbierają prąd, który potem trafia do napędu wagonów. Odpadnięcie jednego z tych elementów spowodowało zwarcie, w efekcie - powstał łuk elektryczny, który zapalił gumową poduszkę powietrzną, będącą częścią układu zawieszenia pociągu.
Prokuratura sprawdziła również w jaki sposób przebiegała akcja ratunkowa, jak powiedział Nowak - była ona lekko chaotyczna, jednakże miało tak się stać z winy pasażerów, którzy mieli nie słuchać poleceń od pracowników metra. Zdaniem prokuratury, maszynista wraz z resztą personelu obsługującego metro postępowali prawidłowo. Nowak dodał, że pasażerowie sami podjęli decyzję o wyjściu z wagonów metra. - Otworzyli drzwi i wyszli wprost do tunelu. Swoim zachowaniem sami narazili się na niebezpieczeństwo - skwitował Nowak.
- Niestety pasażerowie nie słuchali poleceń personelu metra – powiedział Nowak. Do prokuratury zgłosiła się również poszkodowana pasażerka, Jolanta C., ranna w udo. Jednakże w ocenie prokuratury kobieta miała ranić się w momencie samowolnego wyjścia z wagonu, co nie miało żadnego związku z postępowaniem pracowników metra.
TVN Warszawa