Drzwi do wołowskiego szpitala były zamknięte. Nie ma to związku z zachowaniem mężczyzny, który miał potrzebować pomocy, a nie otrzymawszy jej zmarł przed placówką. Takie wnioski NFZ wydało po kontroli w Powiatowym Centrum Medycznym w Wołowie.
25 lipca do szpitala w Wołowie próbował się dostać 60-letni Edward Szelest. Personel nie wpuścił go do szpitala. Mężczyzna zmarł na chodniku. Pielęgniarka i lekarka nie wpuściły pacjenta do szpitala, ponieważ według ich relacji - bały się.
- Jedna z pań przyznała się do zamknięcia drzwi, ale powiedziała, że zrobiła to z całkowicie innego powodu – oświadczyła Joanna Mierzwińska z dolnośląskiego oddziału NFZ.
Szpital ma 7 dni na odniesienie się do wniosków NFZ. Fundusz ogłasza natomiast, że jeszcze w tym tygodniu ogłosi konkurs na opiekę nocną i świąteczną w powiecie wołowskim. Może to oznaczać, że umowa z placówką zostanie zerwana.
- Dyrekcja tłumaczyła, że ambulatorium działa normalnie, a drzwi do niego są otwarte od 18.00 do 8.00 rano i że nie ma żadnego problemu z dostaniem się do lekarza. Takie oświadczenie złożono - informuje Mierzwińska.
Tuż po zdarzeniu Jolanta Klimkiewicz, prezes Powiatowego Centrum Medycznego w Wołowie informowała, że "do szpitala próbował dostać się mężczyzna, który zachowywał się w sposób agresywny i wulgarny (kopał w drzwi i używał niecenzuralnych słów). Personel (...) próbował nawiązać kontakt z mężczyzną (...) na co w odpowiedzi słyszał jedynie wyzwiska".
Starosta wołowski tłumaczył natomiast, że wejście główne do szpitala jest zamknięte ze względu na remont.
Specjaliści przekonują, że mężczyznę można było uratować. Sprawa została przeniesiona z Wołowa do Wrocławia. Postępowanie jest w toku.
tvn24.pl
- Jedna z pań przyznała się do zamknięcia drzwi, ale powiedziała, że zrobiła to z całkowicie innego powodu – oświadczyła Joanna Mierzwińska z dolnośląskiego oddziału NFZ.
Szpital ma 7 dni na odniesienie się do wniosków NFZ. Fundusz ogłasza natomiast, że jeszcze w tym tygodniu ogłosi konkurs na opiekę nocną i świąteczną w powiecie wołowskim. Może to oznaczać, że umowa z placówką zostanie zerwana.
- Dyrekcja tłumaczyła, że ambulatorium działa normalnie, a drzwi do niego są otwarte od 18.00 do 8.00 rano i że nie ma żadnego problemu z dostaniem się do lekarza. Takie oświadczenie złożono - informuje Mierzwińska.
Tuż po zdarzeniu Jolanta Klimkiewicz, prezes Powiatowego Centrum Medycznego w Wołowie informowała, że "do szpitala próbował dostać się mężczyzna, który zachowywał się w sposób agresywny i wulgarny (kopał w drzwi i używał niecenzuralnych słów). Personel (...) próbował nawiązać kontakt z mężczyzną (...) na co w odpowiedzi słyszał jedynie wyzwiska".
Starosta wołowski tłumaczył natomiast, że wejście główne do szpitala jest zamknięte ze względu na remont.
Specjaliści przekonują, że mężczyznę można było uratować. Sprawa została przeniesiona z Wołowa do Wrocławia. Postępowanie jest w toku.
tvn24.pl