- On był bardzo wierzący, w kościele zbierał na tacę, więc mi się wierzyć nie chciało, że mógł molestować moje dzieci - mówiła w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" mieszkająca w Jaworze matka trzech dziewczynek. Jedna z nich miała być przez sąsiada molestowana 18 sierpnia.
18 sierpnia sąsiadka miała przyłapać 77-latka w ogrodzie w momencie, gdy molestował 7-letnią dziewczynkę. Mężczyzna trafił do aresztu. Po kilku dniach powiesił się na pasku od spodni.
W listopadzie 2011 ta sama sąsiadka wraz z innymi osobami napisała list do dyrektorki przedszkola, w którym informowała, że 4-letnia dziewczynka jest molestowana przez sąsiada. Zaniepokojeni sąsiedzi pisali, że mężczyzna wcześniej molestował siostrę dziewczynki. Już wcześniej pracownicy przedszkola byli zaniepokojeni zachowaniem dziecka. 4-latka miała rozbierać lalki, kłaść się na nich albo siadać i wykonywać ruchy przypominające onanizowanie się. Dyrektorka przedszkola zgłosiła się do prokuratury z listem. W anonimie napisano także, że matka dziewczynek wie o całym procederze, ale nie reaguje, bo dziewczynka przynosi do domu prezenty od sąsiada.
Przesłuchano wszystkie trzy dziewczynki. Najstarsza mówiła: Przychodzę do niego i on wtedy się pyta mnie, czy chcę czekoladę. Ja biorę tę czekoladę, a on chce w zamian coś innego. On chce to zrobić. On chce mnie zgwałcić . On chce, żebym się rozebrała.
11-latka opowiadała też jak sąsiad ją dotykał, a następnie dawał jej słodycze.
Mężczyzna został skazany za molestowanie 11-latki. Na molestowanie młodszych dziewczynek nie było dowodów. Biegli rozpoznali u niego pedofilię zastępczą. Ocenili, że Bronisław S. myślał o sobie, że nie sprawdza się jako mężczyzna, a to ich zdaniem "mogło wyzwolić tendencje do poszukiwania nowych podniet, potrzebę eskalacji bodźców seksualnych oraz potrzebę dominacji seksualnej dziecka".
18 sierpnia, S. ponownie został zatrzymany pod zarzutem molestowania siostry swojej pierwszej ofiary. Prokuratura zarzuciła matce poplecznictwo. Zdaniem śledczych utrudniała postępowanie, pomagając sąsiadowi uniknąć odpowiedzialności.
Dyrektorka przedszkola, która zeznawała w trakcie pierwszej rozprawy powiedziała, że matka dziewczynek jest nieporadna życiowo. Mówiła też, że kobieta jest lekko upośledzona.
Ewa W. ma ograniczone prawa rodzicielskie. Córki mieszkają w domu dziecka. Do domu rodzinnego przyjechały na wakacje.
- Pani D. mówiła mi kilka razy, że widziała jak sąsiad zaciągnął Martynę w krzaki i próbował ją tam dotykać. Nie uwierzyłam. Córka mi też mówiła, że on ją obmacuje za czekoladę. Nakrzyczałam na nią wtedy. S. jest bardzo wierzący, w kościele zawsze zbierał na tacę, więc mi się wierzyć nie chciało, że mógł molestować moje dzieci - relacjonowała matka.
"Gazeta Wyborcza"
W listopadzie 2011 ta sama sąsiadka wraz z innymi osobami napisała list do dyrektorki przedszkola, w którym informowała, że 4-letnia dziewczynka jest molestowana przez sąsiada. Zaniepokojeni sąsiedzi pisali, że mężczyzna wcześniej molestował siostrę dziewczynki. Już wcześniej pracownicy przedszkola byli zaniepokojeni zachowaniem dziecka. 4-latka miała rozbierać lalki, kłaść się na nich albo siadać i wykonywać ruchy przypominające onanizowanie się. Dyrektorka przedszkola zgłosiła się do prokuratury z listem. W anonimie napisano także, że matka dziewczynek wie o całym procederze, ale nie reaguje, bo dziewczynka przynosi do domu prezenty od sąsiada.
Przesłuchano wszystkie trzy dziewczynki. Najstarsza mówiła: Przychodzę do niego i on wtedy się pyta mnie, czy chcę czekoladę. Ja biorę tę czekoladę, a on chce w zamian coś innego. On chce to zrobić. On chce mnie zgwałcić . On chce, żebym się rozebrała.
11-latka opowiadała też jak sąsiad ją dotykał, a następnie dawał jej słodycze.
Mężczyzna został skazany za molestowanie 11-latki. Na molestowanie młodszych dziewczynek nie było dowodów. Biegli rozpoznali u niego pedofilię zastępczą. Ocenili, że Bronisław S. myślał o sobie, że nie sprawdza się jako mężczyzna, a to ich zdaniem "mogło wyzwolić tendencje do poszukiwania nowych podniet, potrzebę eskalacji bodźców seksualnych oraz potrzebę dominacji seksualnej dziecka".
18 sierpnia, S. ponownie został zatrzymany pod zarzutem molestowania siostry swojej pierwszej ofiary. Prokuratura zarzuciła matce poplecznictwo. Zdaniem śledczych utrudniała postępowanie, pomagając sąsiadowi uniknąć odpowiedzialności.
Dyrektorka przedszkola, która zeznawała w trakcie pierwszej rozprawy powiedziała, że matka dziewczynek jest nieporadna życiowo. Mówiła też, że kobieta jest lekko upośledzona.
Ewa W. ma ograniczone prawa rodzicielskie. Córki mieszkają w domu dziecka. Do domu rodzinnego przyjechały na wakacje.
- Pani D. mówiła mi kilka razy, że widziała jak sąsiad zaciągnął Martynę w krzaki i próbował ją tam dotykać. Nie uwierzyłam. Córka mi też mówiła, że on ją obmacuje za czekoladę. Nakrzyczałam na nią wtedy. S. jest bardzo wierzący, w kościele zawsze zbierał na tacę, więc mi się wierzyć nie chciało, że mógł molestować moje dzieci - relacjonowała matka.
"Gazeta Wyborcza"