Gosia by się ucieszyła, jakieś pieniądze zacząłby przynosić do domu, a nie w dziesięć dni się rozchodzi na pokrycie rachunków i cześć – w ten sposób jeszcze niedawno opisywał perspektywę wyjazdu Donalda Tuska do Brukseli jeden z jego najbliższych współpracowników. – Dzieci by odetchnęły wreszcie, trochę by się media odczepiły od nich. Michał mógłby jakąś pracę znaleźć normalną – kontynuował swoją analizę. Politycy PO w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że w rozstrzygnięciu brukselskich dylematów Tuska rodzina odgrywała dużą rolę. Podobno bliscy premiera byli za tym, żeby premier zdecydował się na wyjazd. Opowiada ważny polityk PO: – Bardzo mocno kieruje nim jedna motywacja – żeby zapisać się w historii. Na przykład jako pierwszy premier sprawujący władzę przez dwie kadencje. A może nawet trzy, taka myśl zakiełkowała po drugim wyborczym zwycięstwie. Mimo początkowych oporów perspektywa przewodzenia Unii Europejskiej w pewnym momencie także wydała mu się historyczna.
ŻONA – BOKIEM DO POLITYKI
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.