Dawny przyjaciel Donalda Tuska, Jaśko Pawłowski, który współpracował z premierem na północy Norwegii w 1989 roku, wspomina ich wspólne doświadczenia. - Gdyby Donald Tusk uczył się wtedy angielskiego, nie musiałby teraz obiecywać, że "he will polish his English" (pol. będzie szlifować swój angielski) - powiedział dla TVN 24 trójmiejski restaurator.
- Mieliśmy wyjechać razem z żoną, ale uznaliśmy, że we dwójkę będzie nam smutno, więc zaproponowaliśmy Donaldowi, żeby jechał z nami. Pracowaliśmy przez 3 miesiące na północy Norwegii, wykonując drobne prace remontowe przy Uniwersytecie Ludowym: tapetowanie, malowanie, drobne prace murarskie - powiedział Pawłowski. Za swoją pracę zarabiali po 50 koron za godzinę (równowartość ok. 7 dolarów). - W 1989 roku to były bardzo duże pieniądze, bo w Polsce dostawaliśmy 14-20 dolarów miesięcznie. To była świetna praca - dodał restaurator.
- Moja żona bardzo dobrze zna angielski i powiedziała: "Panowie, po pracy będę was uczyć, a wy będziecie pilnie wkuwać". Niestety już na miejscu okazało się, że entuzjazm i zapał nieco opadły. Donald, jak miała być lekcja mówił, że pójdzie nazbierać jagód w okolicznym lesie, to może zrobimy deser, a ja mówiłem, że pójdę przeczytać książkę. Może gdyby wtedy pilniej się uczył, nie musiał by teraz nic obiecywać - opowiada Pawłowski.
Premier Donald Tusk po wyborze na szefa Rady Europejskie obiecał, że podszkoli swój angielski mówiąc "I'll polish my English".
TVN 24
- Moja żona bardzo dobrze zna angielski i powiedziała: "Panowie, po pracy będę was uczyć, a wy będziecie pilnie wkuwać". Niestety już na miejscu okazało się, że entuzjazm i zapał nieco opadły. Donald, jak miała być lekcja mówił, że pójdzie nazbierać jagód w okolicznym lesie, to może zrobimy deser, a ja mówiłem, że pójdę przeczytać książkę. Może gdyby wtedy pilniej się uczył, nie musiał by teraz nic obiecywać - opowiada Pawłowski.
Premier Donald Tusk po wyborze na szefa Rady Europejskie obiecał, że podszkoli swój angielski mówiąc "I'll polish my English".
TVN 24