Zdaniem Kaczyńskiego, "nagroda" w tym przypadku to nazwa myląca. "Ja ich nie rozdaję według kryterium, kto jest znakomity, a kto średni. Uważam, że wynagrodzenia na stanowiskach kierowniczych w Warszawie są niskie, wziąwszy pod uwagę charakter tego miasta i rynek konkurencji w administracji centralnej" - oświadczył prezydent stolicy.
"Tutaj jest bardzo spłaszczona struktura płac. Między płacą głównego specjalisty, czyli najwyższego urzędnika merytorycznego, ale nie kierownika, a płacą dyrektora jest tysiąc złotych różnicy".
Zdaniem prezydenta, w żadnym innym mieście w Polsce nie ma takiej konkurencji, jeśli chodzi o administrację.
"Ile zarabiał u mnie w Ministerstwie Sprawiedliwości dyrektor, który był także posłem, sędzią lub prokuratorem? Około 12 tys. zł. Tu (w urzędach miejskich) dyrektor, jeżeli ma 20 lat pracy, może zarobić troszkę ponad 8 tys. zł brutto.
Kaczyński oświadczył, że nie zamierza ukrywać przyznawania nagród. "Dawałem je i będę dawał, bo jeśli będzie inaczej, to dobrej kadry kierowniczej nigdy w Warszawie nie będziemy mieli".
rp, pap