Gdański sąd skazał na rok więzienia męża byłej dyrektorki rodzinnego domu dziecka. Mężczyznę uznano za winnego molestowania seksualnego 16-letniej wychowanki. Jeżeli wyrok się uprawomocni mężczyzna spędzi w więzieniu 4 miesiące, ponieważ już osiem przebywał w areszcie.
Mężczyzna otrzymał jeszcze 10-letni zakaz kontaktu z nastolatką i dożywotni zakaz wykonywania pracy związanej z edukacją, leczeniem, wychowaniem czy opieką nad nieletnimi. Dodatkowo ma zapłacić dziewczynie 10 tys. złotych odszkodowania.
Nie było świadków molestowania. Małżeństwo, które prowadziło rodzinny dom dziecka twierdziło, że oskarżenia dziewczyny to odwet z jej strony za surowe traktowanie.
- Pani psycholog wyraźnie i kilkukrotnie potwierdziła, iż pokrzywdzona nie prezentuje tendencji odwetowych, nie zauważa u niej tendencji do konfabulacji, do oczerniania kogoś. To jest argument przeciwko owym zarzutom podnoszonym przez samego oskarżonego - mówiła sędzia Magdalena Czaplińska.
Mężczyzna miał molestować nastolatkę od października 2012 roku do wiosny 2013.
- Należy zauważyć, że pokrzywdzona już dużo wcześniej zwróciła się do osoby dorosłej z tym problemem. Do osoby, do której miała prawo mieć największe zaufanie, do której mówiła "ciociu". Dyrektorka rodzinnego domu dziecka była jej prawnym opiekunem, więc w ocenie sądu tutaj zachowanie pokrzywdzonej jest w pełni naturalne i uzasadnione. Tymczasem jak zachowuje się dyrektorka rodzinnego domu dziecka? Stwarza wrażenie, że wierzy, mówi, że postara to się załatwić. Konsultuje się z mężem, po czym wzywa pokrzywdzoną na rozmowę. Zachowuje się w sposób karygodny i wysoce naganny. Kolokwialnie mówiąc, stara się zamieść tę sprawę pod dywan. Pyta pokrzywdzoną o to, czy będzie w stanie nie mówić o tym zdarzeniu osobom trzecim, spoza domu dziecka. Prosi ją, żeby ta sprawa została między nimi - relacjonowała sędzia Czaplińska.
Nastolatka opowiedziała o dramacie nauczycielowi w szkole. Powiadomił on szkolną psycholog, później policję.
rmf24.pl
Nie było świadków molestowania. Małżeństwo, które prowadziło rodzinny dom dziecka twierdziło, że oskarżenia dziewczyny to odwet z jej strony za surowe traktowanie.
- Pani psycholog wyraźnie i kilkukrotnie potwierdziła, iż pokrzywdzona nie prezentuje tendencji odwetowych, nie zauważa u niej tendencji do konfabulacji, do oczerniania kogoś. To jest argument przeciwko owym zarzutom podnoszonym przez samego oskarżonego - mówiła sędzia Magdalena Czaplińska.
Mężczyzna miał molestować nastolatkę od października 2012 roku do wiosny 2013.
- Należy zauważyć, że pokrzywdzona już dużo wcześniej zwróciła się do osoby dorosłej z tym problemem. Do osoby, do której miała prawo mieć największe zaufanie, do której mówiła "ciociu". Dyrektorka rodzinnego domu dziecka była jej prawnym opiekunem, więc w ocenie sądu tutaj zachowanie pokrzywdzonej jest w pełni naturalne i uzasadnione. Tymczasem jak zachowuje się dyrektorka rodzinnego domu dziecka? Stwarza wrażenie, że wierzy, mówi, że postara to się załatwić. Konsultuje się z mężem, po czym wzywa pokrzywdzoną na rozmowę. Zachowuje się w sposób karygodny i wysoce naganny. Kolokwialnie mówiąc, stara się zamieść tę sprawę pod dywan. Pyta pokrzywdzoną o to, czy będzie w stanie nie mówić o tym zdarzeniu osobom trzecim, spoza domu dziecka. Prosi ją, żeby ta sprawa została między nimi - relacjonowała sędzia Czaplińska.
Nastolatka opowiedziała o dramacie nauczycielowi w szkole. Powiadomił on szkolną psycholog, później policję.
rmf24.pl