Pielęgniarka z tucholskiego szpitala około północy usłyszała płacz dziecka. Okazało się, że ktoś podrzucił w poczekalni torbę podróżną, w której leżał noworodek.
Pielęgniarka myślała, że ktoś przyszedł z dzieckiem do lekarza, dlatego wyszła po pacjenta. W poczekalni jednak nikogo nie było. Pod drzwiami natomiast stała torba podróżna, w której znajdował się noworodek. Był ciepło ubrany i owinięty w koc.
- Chłopiec był zdrowy i w dobrym stanie. Nie miał żadnych obrażeń. Pozostawiono go także w miejscu, gdzie było wiadomo, że ktoś szybko go znajdzie i tak też się stało - informuje Leszek Pluciński, dyrektor szpitala w Tucholi.
Jak twierdzą lekarze chłopiec urodził się dwie godziny za wcześnie.
- W tej sytuacji informujemy sąd rodzinny, który zdecyduje o dalszym losie dziecka, czyli np. o znalezieniu rodziny zastępczej lub o adopcji - tłumaczy Pluciński.
Policja poszukuje matki i świadków zdarzenia.
- Nie chcę się zastanawiać, dlaczego ktoś tak postąpił, ale widocznie nie było innego wyjścia, skoro ktoś się na to zdecydował - dodaje dyrektor.
tvn24.pl
- Chłopiec był zdrowy i w dobrym stanie. Nie miał żadnych obrażeń. Pozostawiono go także w miejscu, gdzie było wiadomo, że ktoś szybko go znajdzie i tak też się stało - informuje Leszek Pluciński, dyrektor szpitala w Tucholi.
Jak twierdzą lekarze chłopiec urodził się dwie godziny za wcześnie.
- W tej sytuacji informujemy sąd rodzinny, który zdecyduje o dalszym losie dziecka, czyli np. o znalezieniu rodziny zastępczej lub o adopcji - tłumaczy Pluciński.
Policja poszukuje matki i świadków zdarzenia.
- Nie chcę się zastanawiać, dlaczego ktoś tak postąpił, ale widocznie nie było innego wyjścia, skoro ktoś się na to zdecydował - dodaje dyrektor.
tvn24.pl