Kuwejcki dyplomata Khaled Al-Saqabi więził swoją 40-letnią filipińską służącą. Gdy ta zaczęła domagać się wolności, dyplomata próbował wywieźć ją z Polski. Jednak udaremniła to Straż Graniczna i fundacja La Strada - informuje wyborcza.pl.
40-letnia Laura przez dwa lata pracowała w domu dyplomaty, po 16 godzin na dobę i dostawała za tę pracę około 800 zł. Miała zakaz wychodzenia za płot rezydencji Kuwejtu - wyjątkiem były zakupy z żoną dyplomaty. Tylko wtedy dostawała paszport, ale po powrocie musiała go oddać.
- Opowiadała nam, że czuła się jak niewolnica. I tak faktycznie było - mówi Irena Dawid-Olczyk, szefowa La Strady, organizacji która zajmuje się m.in. walką z handlem ludźmi.
24 sierpnia Laura uczestniczyła w spotkaniu dla Filipinek organizowanym przez La Stradę - dowiedziała się, że Kuwejtczyk ją oszukuje, ponieważ płaci jej jedynie połowę polskiej płacy minimalnej. Po tym jak zażądała podwyżki, Al-Saqabi kazał jej się spakować. 25 sierpnia dyplomata i filipinka jechali już na Okęcie. Kuwejtczyk powiedział jej, że musi wysłać ją na kilka tygodni do swojego kraju. Tymczasem bilet lotniczy był do Manili - planował więc odesłać ją na Filipiny i "pozbyć się problemu".
Al-Saqabi nie zabrał jednak Laurze telefonu komórkowego - ta jeszcze przed wyjazdem zawiadomiła La Stradę. Fundacja poinformowała Straż Graniczną. Funkcjonariusze od razu ją poznali i pomogli niepostrzeżenie opuścić lotnisko.
Teraz kuwejcki dyplomata i ambasador muszą się tłumaczyć w MSZ. - Nie tolerujemy niewolnictwa w naszym kraju - mówią polscy dyplomaci.
wyborcza.pl
- Opowiadała nam, że czuła się jak niewolnica. I tak faktycznie było - mówi Irena Dawid-Olczyk, szefowa La Strady, organizacji która zajmuje się m.in. walką z handlem ludźmi.
24 sierpnia Laura uczestniczyła w spotkaniu dla Filipinek organizowanym przez La Stradę - dowiedziała się, że Kuwejtczyk ją oszukuje, ponieważ płaci jej jedynie połowę polskiej płacy minimalnej. Po tym jak zażądała podwyżki, Al-Saqabi kazał jej się spakować. 25 sierpnia dyplomata i filipinka jechali już na Okęcie. Kuwejtczyk powiedział jej, że musi wysłać ją na kilka tygodni do swojego kraju. Tymczasem bilet lotniczy był do Manili - planował więc odesłać ją na Filipiny i "pozbyć się problemu".
Al-Saqabi nie zabrał jednak Laurze telefonu komórkowego - ta jeszcze przed wyjazdem zawiadomiła La Stradę. Fundacja poinformowała Straż Graniczną. Funkcjonariusze od razu ją poznali i pomogli niepostrzeżenie opuścić lotnisko.
Teraz kuwejcki dyplomata i ambasador muszą się tłumaczyć w MSZ. - Nie tolerujemy niewolnictwa w naszym kraju - mówią polscy dyplomaci.
wyborcza.pl