Do wypadku doszło po godz. 10, gdy nastąpił tam silny wstrząs górotworu. W jego wyniku na górników pracujących na oddziale G-8 na głębokości 740 m pod ziemią posypały się skały. W strefie zagrożenia znalazło się 28 górników, z których dwudziestu udało się wyjechać na powierzchnię. Do akcji ratowania tych, którym zasypany chodnik odciął drogę powrotu, wyruszyły kopalniane służby ratownicze oraz specjaliści z należącej do koncernu jednostki ratownictwa górniczo-hutniczego z Lubina.
W sumie akcję prowadziło pięć zastępów ratowników. Ewakuowali oni na powierzchnię pięciu rannych górników. Czterech z nich trafiło z obrażeniami ciała na oddział chirurgiczny szpitala miejskiego w Lubinie, piąty z poważniejszymi uszkodzeniami miednicy i kręgosłupa leży na "ortopedii" w tej samej placówce. Liczba rannych powiększyła się, gdy do szpitala z lekkimi obrażeniami zgłosił się jeden z ratowników, pokaleczony podczas akcji. "Stan pacjentów jest dobry i nie zagraża ich życiu" ocenił dr Waldemar Wojciechowski.
Po wydobyciu pięciu górników z bezpośredniej strefy zagrożenia, rozpoczęto poszukiwania trzech pozostałych, których lokalizację ustalano przy pomocy sygnałów wysyłanych przez nadajniki radiowe zamontowane na kasku każdego zjeżdżającego pod ziemię górnika.
W pierwszej fazie poszukiwań ratownicy wydobyli ciało 31-letniego mieszkańca Żelaznego Mostu. Pracował on na stanowisku górnika strzałowego. Kilka godzin później natrafiono na zwłoki kolejnej śmiertelnej ofiary wstrząsu - 27-letniego mieszkańca Lubina. Akcja ratunkowa zakończyła się o godzinie 22, gdy odkopano ostatniego z zasypanych mężczyzn. Był to 29-letni mieszkaniec Chocianowa.
W rejonie tąpnięcia wstrzymano wydobycie. We wtorek rano miejsce tragedii zbada komisja złożona m.in. ze specjalistów Okręgowego Urzędu Górniczego we Wrocławiu. Ustaleniem okoliczności zdarzenia zajmie się również prokuratura.
em, pap