- Nie byłem świadkiem tej rozmowy, ale dotarła do mnie taka relacja. Słowo "propozycja" jest nadinterpretacją. Miały paść słowa, które wtedy można było wziąć za aluzję historyczną albo ponury żart - mówił w rozmowie z "Wyborczą", Radosław Sikorski.
Sikorski zaprzeczył, że miał powiedzieć dziennikarzowi "Politico", że ""Tusk miał być nagrywany na Kremlu", ponieważ jak twierdzi nie miał wiedzy na ten temat. Jak dodał, propozycja Putina dotycząca "rozbioru Ukrainy", była dla niego w 2008 roku surrealistyczna.
- To było jeszcze przed szczytem sojuszu Północnoatlantyckiego w Bukareszcie, na którym prezydent Putin groził Ukrainie otwartym tekstem - skądinąd w obecności prezydenta Lecha Kaczyńskiego - i oczywiście przed wojną z Gruzją. Dopiero w Bukareszcie Władimir Putin powiedział wprost, że Ukraina to sztuczne państwo, zlepek terenów Rosji, Rumunii, Węgier oraz Polski - tłumaczył Sikorski.
Według marszałka Sejmu, polski rząd "dzielił się swoimi intuicjami z wieloma przywódcami Zachodu", jednak do czasu aneksji Krymu przez Rosję, nie wszyscy dawali im wiarę. - Te aluzje okazały się znaczące dopiero później, po szczycie NATO, po wojnie w Gruzji i po aneksji Krymu - odpowiedział, zapytany o to, dlaczego ani on ani Donald Tusk nie upublicznili tej propozycji.
- Ten rozbiór się dokonał, pomimo że Polska robiła, co w jej mocy, aby mu zapobiec. Cywilizowany świat nie uznaje nielegalnych aneksji. Przypominam, że Rosja miażdżąco przegrała głosowanie w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ - mówił, gdy został zapytany o to, czy usunąłby swoje słowa o propozycji rozbioru Ukrainy.
Sikorski twierdzi, że rosyjscy politycy mówią "językiem twardej dyplomacji i siły", tymczasem Zachód mówi do Rosji "językiem postmodernistycznym", w którym konflikt "jest nie do wyobrażenia". - Wtedy, kiedy rosyjscy politycy nam grożą wojną czy bojkotem handlowym, powinniśmy usłyszeć od europejskich polityków, co oni zamierzają zrobić w odzewie - mówił Sikorski.
- Dlatego od dłuższego czasu powtarzam, że odpowiedzialność za przywrócenie integralności terytorialnej Ukrainy ponoszą ci, którzy dawali gwarancje Ukrainie i którzy dzisiaj biorą w tych rozmowach udział, czyli Rosja, Wielka Brytania, Stany Zjednoczone i Francja. A najlepiej, gdyby w imieniu nas wszystkich działała dyplomacja europejska - powiedział na koniec Sikorski.
Marszałek Sejmu Radosław Sikorski skomentował kryzys na Ukrainie w magazynie "Politico". Sikorski powiedział, że pierwsze plany dotyczące inwazji na Ukrainie pojawiły się w 2008 r. Wtedy, podczas szczytu NATO w Bukareszcie, Putin powiedział, że „Ukraina jest sztucznym tworem i większość jej ziem historycznie należy do Rosji”, a próby włączenia jej oraz Gruzji do NATO skończą się militarną odpowiedzią Moskwy. Marszałek Sejmu wspomniał też, że w tym samym roku podczas wizyty polskiej delegacji w Moskwie „Rosja chciała, byśmy przyłączyli się do rozbioru Ukrainy”.
Wyborcza.pl
- To było jeszcze przed szczytem sojuszu Północnoatlantyckiego w Bukareszcie, na którym prezydent Putin groził Ukrainie otwartym tekstem - skądinąd w obecności prezydenta Lecha Kaczyńskiego - i oczywiście przed wojną z Gruzją. Dopiero w Bukareszcie Władimir Putin powiedział wprost, że Ukraina to sztuczne państwo, zlepek terenów Rosji, Rumunii, Węgier oraz Polski - tłumaczył Sikorski.
Według marszałka Sejmu, polski rząd "dzielił się swoimi intuicjami z wieloma przywódcami Zachodu", jednak do czasu aneksji Krymu przez Rosję, nie wszyscy dawali im wiarę. - Te aluzje okazały się znaczące dopiero później, po szczycie NATO, po wojnie w Gruzji i po aneksji Krymu - odpowiedział, zapytany o to, dlaczego ani on ani Donald Tusk nie upublicznili tej propozycji.
- Ten rozbiór się dokonał, pomimo że Polska robiła, co w jej mocy, aby mu zapobiec. Cywilizowany świat nie uznaje nielegalnych aneksji. Przypominam, że Rosja miażdżąco przegrała głosowanie w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ - mówił, gdy został zapytany o to, czy usunąłby swoje słowa o propozycji rozbioru Ukrainy.
Sikorski twierdzi, że rosyjscy politycy mówią "językiem twardej dyplomacji i siły", tymczasem Zachód mówi do Rosji "językiem postmodernistycznym", w którym konflikt "jest nie do wyobrażenia". - Wtedy, kiedy rosyjscy politycy nam grożą wojną czy bojkotem handlowym, powinniśmy usłyszeć od europejskich polityków, co oni zamierzają zrobić w odzewie - mówił Sikorski.
- Dlatego od dłuższego czasu powtarzam, że odpowiedzialność za przywrócenie integralności terytorialnej Ukrainy ponoszą ci, którzy dawali gwarancje Ukrainie i którzy dzisiaj biorą w tych rozmowach udział, czyli Rosja, Wielka Brytania, Stany Zjednoczone i Francja. A najlepiej, gdyby w imieniu nas wszystkich działała dyplomacja europejska - powiedział na koniec Sikorski.
Marszałek Sejmu Radosław Sikorski skomentował kryzys na Ukrainie w magazynie "Politico". Sikorski powiedział, że pierwsze plany dotyczące inwazji na Ukrainie pojawiły się w 2008 r. Wtedy, podczas szczytu NATO w Bukareszcie, Putin powiedział, że „Ukraina jest sztucznym tworem i większość jej ziem historycznie należy do Rosji”, a próby włączenia jej oraz Gruzji do NATO skończą się militarną odpowiedzią Moskwy. Marszałek Sejmu wspomniał też, że w tym samym roku podczas wizyty polskiej delegacji w Moskwie „Rosja chciała, byśmy przyłączyli się do rozbioru Ukrainy”.
Wyborcza.pl