W 2010 roku przy ul. Słubickiej we Wrocławiu Pan Henryk, licencjonowany taksówkarz chciał odśnieżyć auto, ale poślizgnął się na oblodzonej jezdni. Rozbił kolano i przeszedł operację. Uraz okazał się jednak na tyle poważny, że pan Henryk przez rok nie mógł pracować. Zaskarżył miasto i wygrał. Wyrokiem sądu wrocławski magistrat musi mu teraz wypłacić 20 tys. zł odszkodowania.
Pan Henryk przekonywał, iż do wypadku doszło, ponieważ "jezdnia była oblodzona, a nie powinna". Jak stwierdził ubezpieczyciel miasta, zdarzenie było wypadkiem przy pracy i odmówił wypłacenia odszkodowania. Wtedy taksówkarz postanowił skierować sprawę do sądu. Za to, iż nie mógł pracować domagał się 99 tysięcy złotych.
W sądzie przekonywał, że gmina Wrocław nie wywiązała się ze swojego obowiązku i nie zadbała o odśnieżenie jezdni. Jak informowali jednak obrońcy magistratu w tym dniu słupki termometrów były powyżej zera. Na dodatek, jak dowiedli przedstawiciele urzędników, pan Henryk już wcześniej cierpiał na różne schorzenia, stąd jego problemy z nogą.
Jak stwierdził sąd w uzasadnieniu wyroku "postój taksówek to bardzo uczęszczane przez mieszkańców miejsce, a o takie miasto powinno dbać ze szczególną starannością". Przyznał taksówkarzowi 20 tysięcy złotych odszkodowania. Wyrok nie jest prawomocny.
tvn24.pl
W sądzie przekonywał, że gmina Wrocław nie wywiązała się ze swojego obowiązku i nie zadbała o odśnieżenie jezdni. Jak informowali jednak obrońcy magistratu w tym dniu słupki termometrów były powyżej zera. Na dodatek, jak dowiedli przedstawiciele urzędników, pan Henryk już wcześniej cierpiał na różne schorzenia, stąd jego problemy z nogą.
Jak stwierdził sąd w uzasadnieniu wyroku "postój taksówek to bardzo uczęszczane przez mieszkańców miejsce, a o takie miasto powinno dbać ze szczególną starannością". Przyznał taksówkarzowi 20 tysięcy złotych odszkodowania. Wyrok nie jest prawomocny.
tvn24.pl