Policja zajmuje się sprawą zamieszczonego w sieci filmiku pt. "Nocny spacerek po Gdańsku". Motocyklista na nagraniu wielokrotnie przekracza prędkość, przejeżdża na czerwonym świetle i wykonuje popisy na jednym kole.
Motocyklista pędził z prędkością 250 km/h z centrum Gdańska do Sopotu. Przez siedem minut można oglądać, jak wielokrotnie łamie przepisy ruchu drogowego.
Jak informuje portal trojmiasto.pl, rajd motocyklisty rozpoczyna się na ul. Podwale Przedmiejskie przy Bramie Żuławskiej w Gdańsku. Po kilkunastu sekundach kierujący osiąga prędkość ok. 200 km/h, przejeżdżając w pobliżu ul. Żabi Kruk. 200 km/h to jednak nie najwyższa prędkość, jaką osiągnął motocyklista. Ten rekord pobija, gdy jedzie al. Zwycięstwa z centrum do Wrzeszcza z prędkością około 250 km/h. Rajd kończy się wątpliwym popisem pirata na al. Niepodległości w Sopocie.
- Pod kaskiem to tych szarych komórek jest niewiele - skomentował "wyczyn" pirata były policjant Wojciech Pasieczny.
- Te zdarzenia, które są absolutnie naganne i wymagają reakcji, to nie jest jeszcze rozwiązanie całego problemu. To, co jest istotne, to zmieniać świadomość ludzi. ą osoby, którym nic do głowy nie dotrze, ja to wiem. Ale jest cała rzesza ludzi, którzy nie mają w sobie takiego wewnętrznego przekonania, że np. prowadzenie samochodu po alkoholu to jest coś złego, i do nich trzeba docierać. Bo nawet najtwardsze przepisy, jeżeli ta mentalność się nie zmieni, nam nie pomogą - ocenił mecenas Łukasz Chojniak.
tvn24.pl
Jak informuje portal trojmiasto.pl, rajd motocyklisty rozpoczyna się na ul. Podwale Przedmiejskie przy Bramie Żuławskiej w Gdańsku. Po kilkunastu sekundach kierujący osiąga prędkość ok. 200 km/h, przejeżdżając w pobliżu ul. Żabi Kruk. 200 km/h to jednak nie najwyższa prędkość, jaką osiągnął motocyklista. Ten rekord pobija, gdy jedzie al. Zwycięstwa z centrum do Wrzeszcza z prędkością około 250 km/h. Rajd kończy się wątpliwym popisem pirata na al. Niepodległości w Sopocie.
- Pod kaskiem to tych szarych komórek jest niewiele - skomentował "wyczyn" pirata były policjant Wojciech Pasieczny.
- Te zdarzenia, które są absolutnie naganne i wymagają reakcji, to nie jest jeszcze rozwiązanie całego problemu. To, co jest istotne, to zmieniać świadomość ludzi. ą osoby, którym nic do głowy nie dotrze, ja to wiem. Ale jest cała rzesza ludzi, którzy nie mają w sobie takiego wewnętrznego przekonania, że np. prowadzenie samochodu po alkoholu to jest coś złego, i do nich trzeba docierać. Bo nawet najtwardsze przepisy, jeżeli ta mentalność się nie zmieni, nam nie pomogą - ocenił mecenas Łukasz Chojniak.
tvn24.pl