- Policja ma prawo do używania pałki w sytuacji czynnego oporu. To nie jest tak, że ta pałka jest tylko po to, żeby sobie wisiała - tłumaczył na antenie TVN24 rzecznik policji Mariusz Sokołowski komentując interwencję wobec posła Przemysława Wiplera.
Do incydentu z udziałem posła doszło 31 października 2013 r. w Warszawie przed klubem na ul. Mazowieckiej. Policjanci pojawili się tam, ponieważ dostali informacje o bójce kilkunastu osób. Po dotarciu na miejsce spotkali jedynie dwie osoby. Podczas próby wylegitymowania podszedł do nich mężczyzna, którym - jak relacjonuje policja - okazał się być poseł Przemysław Wipler. Według relacji policjantów Wipler znajdował się pod wpływem alkoholu lub "innych środków" i zachowywał się agresywnie. Poseł tłumaczył wtedy, że on jedynie włączył się do interwencji funkcjonariuszy wobec innej osoby i to policja była wobec niego agresywna.
Na nagraniu, które opublikowały "Super Express" i "Fakt", widać jak radiowóz na sygnale podjeżdża do dwóch osób stojących na ulicy przed klubem. Wipler siedział wtedy niedaleko, na murku i przyglądał się całemu zajściu. Potem podchodzi do radiowozu i zaczyna rozmawiać z funkcjonariuszami. Nie wiadomo co mógł mówić poseł, ale po chwili zaczyna się przepychanka, później Wipler szarpie się z policjantem, który później pryska mu w twarz gazem. Pojawia się też policjantka, która razem z funkcjonariuszem przewraca posła na ziemię i próbują go skuć, uderzają go pałkami.
Potem pojawiają się kolejne osoby, pomagające w interwencji. Nagranie kończy się, gdy policji udało się już skuć posła i leży on na ziemi, a na miejsce przyjeżdża kolejny radiowóz.
Rzecznik policji podkreślił, że w działaniach policjantki nie było brutalności, gdyż w momencie, gdy Wipler przestawał stawiać opór odchodziła od niego. - Zdecydowane działanie policji, dobrze ocenione przez prokuraturę, która analizując ten materiał dowodowy nie dopatrzyła się tego, żeby policjanci przekroczyli swoje uprawnienia. Jestem pod wrażeniem policjantki, która tam była - mówił Sokołowski. Dodał też, że treść nagrań z interwencji często komentowały osoby, które "nie mają doświadczenia na ulicy".
Interwencję wobec posła komentował także Paweł Moczydłowski, były szef więziennictwa. - Do momentu upadku (Wiplera - red.) jest to jakoś wytłumaczalne, tym bardziej, że nie ma dźwięku tego dialogu, a to jest jednak ważne - stwierdził. - Natomiast w momencie, kiedy on leży, to pytanie jest o koncepcję sposobu pacyfikacji. Czy okładanie go, aż on opadnie z odruchów samoobronnych jest poprawną koncepcją, czy tam też jest brak wyszkolenia funkcjonariuszy? - pytał.
W jego ocenie okładanie Wiplera pałką przez funkcjonariuszkę może świadczyć o braku profesjonalizmu w działaniach policji.
TVN24
Na nagraniu, które opublikowały "Super Express" i "Fakt", widać jak radiowóz na sygnale podjeżdża do dwóch osób stojących na ulicy przed klubem. Wipler siedział wtedy niedaleko, na murku i przyglądał się całemu zajściu. Potem podchodzi do radiowozu i zaczyna rozmawiać z funkcjonariuszami. Nie wiadomo co mógł mówić poseł, ale po chwili zaczyna się przepychanka, później Wipler szarpie się z policjantem, który później pryska mu w twarz gazem. Pojawia się też policjantka, która razem z funkcjonariuszem przewraca posła na ziemię i próbują go skuć, uderzają go pałkami.
Potem pojawiają się kolejne osoby, pomagające w interwencji. Nagranie kończy się, gdy policji udało się już skuć posła i leży on na ziemi, a na miejsce przyjeżdża kolejny radiowóz.
Rzecznik policji podkreślił, że w działaniach policjantki nie było brutalności, gdyż w momencie, gdy Wipler przestawał stawiać opór odchodziła od niego. - Zdecydowane działanie policji, dobrze ocenione przez prokuraturę, która analizując ten materiał dowodowy nie dopatrzyła się tego, żeby policjanci przekroczyli swoje uprawnienia. Jestem pod wrażeniem policjantki, która tam była - mówił Sokołowski. Dodał też, że treść nagrań z interwencji często komentowały osoby, które "nie mają doświadczenia na ulicy".
Interwencję wobec posła komentował także Paweł Moczydłowski, były szef więziennictwa. - Do momentu upadku (Wiplera - red.) jest to jakoś wytłumaczalne, tym bardziej, że nie ma dźwięku tego dialogu, a to jest jednak ważne - stwierdził. - Natomiast w momencie, kiedy on leży, to pytanie jest o koncepcję sposobu pacyfikacji. Czy okładanie go, aż on opadnie z odruchów samoobronnych jest poprawną koncepcją, czy tam też jest brak wyszkolenia funkcjonariuszy? - pytał.
W jego ocenie okładanie Wiplera pałką przez funkcjonariuszkę może świadczyć o braku profesjonalizmu w działaniach policji.
TVN24