- “Wprost” jest pismem, które ma na sobie dużo “łatek”, ale trzeba pamiętać, że są to 32 lata walki o polską demokrację. Pismo ma zadanie wspierać przedsiębiorców, oceniać politykę i polityków. Jest tytułem w pełni niezależnym – zarówno kapitałowo, jak i dzięki bardzo silnej redakcji posiadającej dużo swobody. To właśnie dlatego byliśmy jedyni, którzy mieli odwagę opublikować taśmy krążące przecież po innych redakcjach. Mówi się, że nie ma niezależnych mediów, ale “Wprost” jest chyba najbliższe takiej niezależności - mówi prezesem zarządu Platformy Mediowej Point Group Michał Lisiecki w rozmowie z Nowym Dziennikiem.
Jak tłumaczy Michał Lisiecki "Wprost" jest pismem bardziej liberalnym - zarówno gospodarczo jak i światopoglądowo.
- “Wprostowi” niesłusznie zarzuca się, że jest antykościelny, co jest nieprawdą. Sam jestem praktykującym katolikiem. Piszemy o tym co w Kościele się dzieje, także o kwestiach trudnych, ale trudno mówić o antyklerykalizmie - podkreśla prezes zarządu Platformy Mediowej Point Group.
Jak zaznacza Lisiecki "media są przede wszystkim po to, żeby patrzeć politykom na ręce". Tłumaczy, iż decyzja o publikacji taśm wiązała się z bardzo dużymi kosztami dla tygodnika "Wprost".
- O ile nie straciliśmy żadnych bieżących przychodów, o tyle presja na tzw. spółki skarbu państwa była bardzo duża. Straciliśmy też naszego największego klienta biznesowego – firmę paliwową Orlen, która też była zamieszana w aferę taśmową. Ale taki był wybór – skoro mamy patrzeć politykom na ręce, nie mogliśmy decydować, że jedną taśmę puścimy, a innej nie - mówi Lisiecki i dodaje - Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że politycy obiecują. Rolą społeczeństwa jest mówienie “nie”, rozliczanie polityków z tych obietnic. Nie jest sprawą zaskakującą, że Donald Tusk umył ręce w tej sprawie.
Zdaniem Lisieckiego Ewa Kopacz powinna zadeklarować, że doprowadzi sprawę do końca. Jak podkreśla prezes Platformy Mediowej Point Group około 25 proc. mediów pozostaje w polskich rękach.
- Przy takich sprawach, jak katastrofa smoleńska czy taśmy, powinniśmy posługiwać się formą dialogu. Myślę, że to będzie rola nowego pokolenia – ludzi którzy mają dziś 30-40 lat. Na tych ludziach spoczywać będzie odpowiedzialność. Widzę bardzo dużo pozytywnych oznak. Może się zrodzi nowa partia polityczna, która zaoferuje coś nowego, czego wszyscy oczekujemy - tłumaczy.
dziennik.com
- “Wprostowi” niesłusznie zarzuca się, że jest antykościelny, co jest nieprawdą. Sam jestem praktykującym katolikiem. Piszemy o tym co w Kościele się dzieje, także o kwestiach trudnych, ale trudno mówić o antyklerykalizmie - podkreśla prezes zarządu Platformy Mediowej Point Group.
Jak zaznacza Lisiecki "media są przede wszystkim po to, żeby patrzeć politykom na ręce". Tłumaczy, iż decyzja o publikacji taśm wiązała się z bardzo dużymi kosztami dla tygodnika "Wprost".
- O ile nie straciliśmy żadnych bieżących przychodów, o tyle presja na tzw. spółki skarbu państwa była bardzo duża. Straciliśmy też naszego największego klienta biznesowego – firmę paliwową Orlen, która też była zamieszana w aferę taśmową. Ale taki był wybór – skoro mamy patrzeć politykom na ręce, nie mogliśmy decydować, że jedną taśmę puścimy, a innej nie - mówi Lisiecki i dodaje - Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że politycy obiecują. Rolą społeczeństwa jest mówienie “nie”, rozliczanie polityków z tych obietnic. Nie jest sprawą zaskakującą, że Donald Tusk umył ręce w tej sprawie.
Zdaniem Lisieckiego Ewa Kopacz powinna zadeklarować, że doprowadzi sprawę do końca. Jak podkreśla prezes Platformy Mediowej Point Group około 25 proc. mediów pozostaje w polskich rękach.
- Przy takich sprawach, jak katastrofa smoleńska czy taśmy, powinniśmy posługiwać się formą dialogu. Myślę, że to będzie rola nowego pokolenia – ludzi którzy mają dziś 30-40 lat. Na tych ludziach spoczywać będzie odpowiedzialność. Widzę bardzo dużo pozytywnych oznak. Może się zrodzi nowa partia polityczna, która zaoferuje coś nowego, czego wszyscy oczekujemy - tłumaczy.
dziennik.com