Jak podaje tvn24.pl, Poznaniu, na budynku AZS przy ul. Przepadek od kilku tygodni wisi ogromny baner, który reklamuje kandydatów z listy Ryszarda Grobelnego. Pomimo tego, że Powiatowy Nadzór Budowlany uznał baner za nielegalny, nikt go nie zdjął. Komitet Grobelnego odciął się od reklamy i za całą sytuację obwinia agencję reklamową. Tymczasem nocą ze środy na czwartek ktoś zaczął baner zrywać.
Linki podtrzymujące baner zostały zerwane, opadł też materiał. - Nie jest ona ani pomazana, ani pocięta. Mam nadzieję, że to po prostu działania agencji reklamowej, która zaczęła ją zdejmować - mówiła rzeczniczka komitetu Ryszarda Grobelnego, Anna Ciamciak.
Agencja twierdzi jednak, że to nie ona zaczęła zdejmować baner. - Dostaliśmy informację, że uległa ona ziszczeniu. Byliśmy na miejscu, na wizji lokalnej, stwierdziliśmy, że została ucięta nożem. Dziś w godzinach popołudniowych zostanie zdjęta - wyjaśniał Stanisław Wójcik z agencji Wall Talks Outdoor Communication Group.
Najciekawsze jest to, że komitet Grobelnego w jednym ze swoich postulatów pisał: "Ograniczymy brzydkie i wszędobylskie reklamy oraz doprowadzimy do powstania regulacji zmierzających do poprawy jakości ładu wizualnego w Poznaniu". I zrzuca całą winę na agencję. - W momencie, gdy się dowiedzieliśmy się, że reklama jest nielegalna, zażądaliśmy jej zdjęcia i zwrotu kosztów - mówi Ciamciak.
tvn24.pl
Agencja twierdzi jednak, że to nie ona zaczęła zdejmować baner. - Dostaliśmy informację, że uległa ona ziszczeniu. Byliśmy na miejscu, na wizji lokalnej, stwierdziliśmy, że została ucięta nożem. Dziś w godzinach popołudniowych zostanie zdjęta - wyjaśniał Stanisław Wójcik z agencji Wall Talks Outdoor Communication Group.
Najciekawsze jest to, że komitet Grobelnego w jednym ze swoich postulatów pisał: "Ograniczymy brzydkie i wszędobylskie reklamy oraz doprowadzimy do powstania regulacji zmierzających do poprawy jakości ładu wizualnego w Poznaniu". I zrzuca całą winę na agencję. - W momencie, gdy się dowiedzieliśmy się, że reklama jest nielegalna, zażądaliśmy jej zdjęcia i zwrotu kosztów - mówi Ciamciak.
tvn24.pl