W lokalu wyborczym przy ul. 11 Listopada w Chorzowie urnę wyborczą zastąpiono plastikowym kubłem na śmieci.
- Poszliśmy z żoną głosować i przeżyliśmy szok. Czy naprawdę z wyborów robi się w tym kraju parodię? Kosz nawet z naklejonym godłem jest po prostu koszem. Więc nasze głosy wrzucaliśmy jak śmieci - powiedział jeden z mieszkańców Chorzowa.
Zdzisław Matuszewski, przewodniczący komisji, przyznał, że takie "urny" przywieziono z magistratu. - Nic nie mogłem zrobić, bo takie urny dostałem z miasta. Kiedy próbowałem interweniować, od urzędników słyszałem, że urn zabrakło, dlatego takie przywieźli.
Tymczasem urzędnicy tłumaczą, że "to nie były kubły, ale kontenery na dokumenty".
katowice.gazeta.pl
Zdzisław Matuszewski, przewodniczący komisji, przyznał, że takie "urny" przywieziono z magistratu. - Nic nie mogłem zrobić, bo takie urny dostałem z miasta. Kiedy próbowałem interweniować, od urzędników słyszałem, że urn zabrakło, dlatego takie przywieźli.
Tymczasem urzędnicy tłumaczą, że "to nie były kubły, ale kontenery na dokumenty".
katowice.gazeta.pl