Nie ma podstaw, by domagać się powtórzenia wyborów. Głosowanie przebiegło prawidłowo. Można ubolewać nad sporą liczbą głosów nieważnych i niewystarczającą informacją o sposobie zakreślania kandydatur, ale dotyczyło to w jednakowym stopniu wyborców o różnych sympatiach politycznych - powiedział w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" senator Włodzimierz Cimoszewicz.
- Wbrew retoryce PiS i SLD nie chodzi o te nieprawidłowości. PiS chce skorzystać z okazji i zaatakować prezydenta państwa, wiedząc z góry, że musi on bronić powagi i stabilności kraju i w związku z tym będzie się sprzeciwiał awanturniczym pomysłom. A SLD chce wywrócić szachownicę, na której dostało mata, i uniknąć rozmowy o kondycji - tłumaczył Cimoszewicz.
Zdaniem Cimoszewicza prezydent Bronisław Komorowski mówiąc o "odmętach szaleństwa" w odpowiedzi o apele o ponowne przeprowadzenie wyborów ma rację. - Nie ma podstaw do takiego wniosku i nie ma takiej prawnej możliwości. To niepoważne pogarszanie trudnej sytuacji zawinionej przez PKW i KBW. Domagający się unieważnienia wyborów całkowicie lekceważą fundamentalne interesy państwa - stwierdził polityk.
W ocenie senatora po latach kierowania SLD przez Leszka Millera nie widać żadnych pozytywnych skutków. - Przez wiele już lat to środowisko nie prowadzi mądrej polityki, nie odbudowuje swojej wiarygodności, zostało opanowane przez ludzi bardzo tuzinkowych. Popełniono też wiele błędów taktycznych, np. wystawiając w wyborach prezydentów dużych miast nieznanych kandydatów. Nie mieli oni szansy na przyciągnięcie głosów także dla listy tej partii. Nikt praktycznie nie wie, czego SLD chce w kategoriach programowych - analizował były premier.
- Poza niewyobrażalnym cudem nic już tej partii nie pomoże. Nie ma ona wewnętrznej zdolności do sanacji - dodał.
"Gazeta Wyborcza"
Zdaniem Cimoszewicza prezydent Bronisław Komorowski mówiąc o "odmętach szaleństwa" w odpowiedzi o apele o ponowne przeprowadzenie wyborów ma rację. - Nie ma podstaw do takiego wniosku i nie ma takiej prawnej możliwości. To niepoważne pogarszanie trudnej sytuacji zawinionej przez PKW i KBW. Domagający się unieważnienia wyborów całkowicie lekceważą fundamentalne interesy państwa - stwierdził polityk.
W ocenie senatora po latach kierowania SLD przez Leszka Millera nie widać żadnych pozytywnych skutków. - Przez wiele już lat to środowisko nie prowadzi mądrej polityki, nie odbudowuje swojej wiarygodności, zostało opanowane przez ludzi bardzo tuzinkowych. Popełniono też wiele błędów taktycznych, np. wystawiając w wyborach prezydentów dużych miast nieznanych kandydatów. Nie mieli oni szansy na przyciągnięcie głosów także dla listy tej partii. Nikt praktycznie nie wie, czego SLD chce w kategoriach programowych - analizował były premier.
- Poza niewyobrażalnym cudem nic już tej partii nie pomoże. Nie ma ona wewnętrznej zdolności do sanacji - dodał.
"Gazeta Wyborcza"