WARSZAWA. HANKA NA ULICY
Pojedyncze płatki śniegu lądują na ulicach stolicy w czwartkowe przedpołudnie. Widok za oknem pogłębia konsternację w sztabie Hanny Gronkiewicz-Waltz. – Nie wygląda to dobrze. Miało nie być drugiej tury. A teraz to. Jeszcze ataku zimy brakowało. Ludzie staną w korkach. Znowu będzie, że to nasza wina – mruczą współpracownicy. Atak zimy tuż przed drugą turą wyborów to ich czarny sen. Zaskoczył ich dobry wynik kandydata PiS Jacka Sasina. Na równi ze złym wynikiem ich własnej kandydatki. Liczyli, że urzędująca prezydent przekroczy 50-procentowy próg wyborczy i drugiej tury nie będzie.
Błąd polegał na tym, że zlekceważono kandydata PiS. Trudno się dziwić. Nawet we własnej partii Jacek Sasin jako kandydat na prezydenta stolicy budził mieszane uczucia. Członków PiS martwiła jego mała rozpoznawalność. A ci, którzy wierzyli, że zdoła on zagrozić Gronkiewicz, zwątpili po oświadczeniu Sasina, że nie płaci podatków w Warszawie, bo go do tego nie zachęcono. Po tych słowach rozpętała się medialna burza, że chce rządzić Warszawą, choć nawet w niej nie mieszka. Po pierwszej turze nastroje w sztabie uległy gruntownej poprawie. – Zaczynam myśleć, że afera z miejscem zamieszkania paradoksalnie mu pomogła. Nieważne, co mówią, ważne, żeby nie mylili nazwiska – tłumaczy z zadowoleniem członek Prawa i Sprawiedliwości.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.