Ta sama grupa, która w 1992 r. porwała i zabiła poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętarę, miała dwa lata później zabić Piotra Najsztuba - pisze "Gazeta Wyborcza".
Najsztub został kilkanaście dni temu przesłuchany przez prok. Piotra Kosmatego z Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. To on prowadzi śledztwo w sprawie porwania i śmierci Ziętary.
Informator "Gazety Wyborczej" z prokuratury zdradził, że w przypadku Najsztuba miał zostać zrealizowany ten sam schemat co w przypadku Ziętary. Grupa przyjęła zlecenie, ale skończyło się ono na obserwacji dziennikarza. Przestępcy zrezygnowali, gdyż redakcja po sygnałach od informatorów, że życie dziennikarza jest zagrożone, wynajęła ochronę.
W momencie zlecenia zabójstwa na dziennikarza Najsztub pracował nad tekstem "Państwo Elektromis".
"Gazeta Wyborcza"
Informator "Gazety Wyborczej" z prokuratury zdradził, że w przypadku Najsztuba miał zostać zrealizowany ten sam schemat co w przypadku Ziętary. Grupa przyjęła zlecenie, ale skończyło się ono na obserwacji dziennikarza. Przestępcy zrezygnowali, gdyż redakcja po sygnałach od informatorów, że życie dziennikarza jest zagrożone, wynajęła ochronę.
W momencie zlecenia zabójstwa na dziennikarza Najsztub pracował nad tekstem "Państwo Elektromis".
"Gazeta Wyborcza"