Z zebranych w ramach akcji "Góra grosza" 2,4 mln złotych tylko połowa trafiła do domów dziecka. 900 tys. zł zostało wydanych na organizację - informował wczoraj dziennik.pl. Gościem Radia TOK FM, był we wtorek Tomasz Polkowski z Towarzystwa Nasz Dom. - To bardzo specyficzna akcja. Jednak koszty - 900 tys. , czyli 34,5 proc. dochodu - są wysokie, zgadzam się
Jak wyliczał Polkowski, sam transport pieniędzy kosztował w 2013 r. 250 tys. zł i to z 65 proc. rabatem. Ponieważ w tym roku udało się zebrać 2,608 mln zł, monety o niskich nominałach ważyły łącznie 350 ton. - Trzeba zwieźć 15 tys. paczek po 20 kg każda z 10 tys. szkół z całej Polski. To wychodzi 16 zł za paczkę bez względu na lokalizację - mówił.
- Firma, jedna z niewielu w kraju, robi to dla nas poniżej kosztów. Bardzo trudno wyobrazić sobie, żeby to zrobić inaczej. W dzienniku sugerowano, że mogliby o zrobić rodzice, ale co by było, gdyby ktoś te pieniądze rodzicowi ukradł albo go uderzył? To nie takie proste - stwierdził Polkowski.
Polkowski został zapytany o to, dlaczego podczas pierwszej edycji udało się zamknąć koszty organizacji w 70 tys. zł, odpowiedział, że "wszyscy sądzili, że będzie to kilka woreczków". - Nie było wtedy odpowiednich maszyn. Co roku urządzamy pieniądze po bankach i nikt się nie chce podjąć. Jest jednak korzyść płynąca z tego rozgłosu "Gazety Prawnej", NBP zainteresował się naszą akcją, chce nam pomóc, bo im zależy na ściąganiu groszy z rynku. Możliwe więc, że te koszty będą niższe - tłumaczył.
Akcja "Góra grosza" jest prowadzona w placówkach oświatowych od kilkunastu lat. XV edycja objęła 42 tys. szkół i przedszkoli w całym kraju. Akcja zakończyła się w piątek, póki co nie wiadomo, ile zebrano pieniędzy, ale można się spodziewać, że całość nie trafi do domów dziecka.
W 2013 roku "Góra grosza" zgromadziła 2,4 mln zł, ale domy dziecka otrzymały z tego 1,2 mln. 900 tys. przeznaczono na koszty organizacyjne, takie jak liczenie i ochrona monet, kurierzy, Poczta Polska i drukarnie. Dla porównania w pierwszej edycji akcji zebrano 1,3 mln złotych, a środki organizacyjne pochłonęły 70 tys.
Więcej: Dziennik.pl
dziennik.pl, TOK FM
- Firma, jedna z niewielu w kraju, robi to dla nas poniżej kosztów. Bardzo trudno wyobrazić sobie, żeby to zrobić inaczej. W dzienniku sugerowano, że mogliby o zrobić rodzice, ale co by było, gdyby ktoś te pieniądze rodzicowi ukradł albo go uderzył? To nie takie proste - stwierdził Polkowski.
Polkowski został zapytany o to, dlaczego podczas pierwszej edycji udało się zamknąć koszty organizacji w 70 tys. zł, odpowiedział, że "wszyscy sądzili, że będzie to kilka woreczków". - Nie było wtedy odpowiednich maszyn. Co roku urządzamy pieniądze po bankach i nikt się nie chce podjąć. Jest jednak korzyść płynąca z tego rozgłosu "Gazety Prawnej", NBP zainteresował się naszą akcją, chce nam pomóc, bo im zależy na ściąganiu groszy z rynku. Możliwe więc, że te koszty będą niższe - tłumaczył.
Akcja "Góra grosza" jest prowadzona w placówkach oświatowych od kilkunastu lat. XV edycja objęła 42 tys. szkół i przedszkoli w całym kraju. Akcja zakończyła się w piątek, póki co nie wiadomo, ile zebrano pieniędzy, ale można się spodziewać, że całość nie trafi do domów dziecka.
W 2013 roku "Góra grosza" zgromadziła 2,4 mln zł, ale domy dziecka otrzymały z tego 1,2 mln. 900 tys. przeznaczono na koszty organizacyjne, takie jak liczenie i ochrona monet, kurierzy, Poczta Polska i drukarnie. Dla porównania w pierwszej edycji akcji zebrano 1,3 mln złotych, a środki organizacyjne pochłonęły 70 tys.
Więcej: Dziennik.pl
dziennik.pl, TOK FM