– W Afganistanie dostałem serię z karabinu. Strach przyszedł jednak dopiero w Polsce – powiedział w rozmowie z TVN24 Przemysław Wojtowicz. Żołnierz opowiedział, jak wyglądała jego służba na misjach w Afganistanie i w Iraku.
Jak mówi stacji Przemysław Wojtowicz, niewiele osób wie, na czym tak naprawdę polegała jego praca. Jak dodaje, ludziom wydaje się, że na misjach żołnierze prowadzą działania ofensywne. Tymczasem rzeczywistość wygląda inaczej.
- Nie wykonywaliśmy żadnych zadań ofensywnych, my pomagaliśmy mieszkańcom: budowaliśmy szkoły, studnie, ewentualnie ochranialiśmy tych żołnierzy, którzy akurat zajmowali się pomaganiem - powiedział mł. chorąży.
Jak zauważył, działania ochronne nie zawsze były skuteczne. Sam został ranny podczas nagłej wymiany ognia podczas ubezpieczania innych żołnierzy. Podkreślił, że w czasie ataku na ludzi którymi się dowodzi, nie ma miejsca na myślenie o bólu. - Kiedy dostałem strzał, poczułem jakby ktoś uderzył mnie młotkiem w nogę. Dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, że od pasa w dół jestem zakrwawiony i że chyba zostałem ranny – wspominał Wojtowicz.
Przyznał, że strach pojawił się dopiero po powrocie do kraju. Dopiero wtedy zaczął się zastanawiać nad tym, jak jego śmierć mogła spowodować cierpienie jego bliskich.
Przemysław Wójtowicz będzie działał teraz w Centrum Weterana Działań poza Granicami Państwa. Otwarta w niedzielę instytucja ma pomagać żołnierzom rannym na misjach, a także pielęgnować pamięć o zmarłych.
pl, tvn24.pl
- Nie wykonywaliśmy żadnych zadań ofensywnych, my pomagaliśmy mieszkańcom: budowaliśmy szkoły, studnie, ewentualnie ochranialiśmy tych żołnierzy, którzy akurat zajmowali się pomaganiem - powiedział mł. chorąży.
Jak zauważył, działania ochronne nie zawsze były skuteczne. Sam został ranny podczas nagłej wymiany ognia podczas ubezpieczania innych żołnierzy. Podkreślił, że w czasie ataku na ludzi którymi się dowodzi, nie ma miejsca na myślenie o bólu. - Kiedy dostałem strzał, poczułem jakby ktoś uderzył mnie młotkiem w nogę. Dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, że od pasa w dół jestem zakrwawiony i że chyba zostałem ranny – wspominał Wojtowicz.
Przyznał, że strach pojawił się dopiero po powrocie do kraju. Dopiero wtedy zaczął się zastanawiać nad tym, jak jego śmierć mogła spowodować cierpienie jego bliskich.
Przemysław Wójtowicz będzie działał teraz w Centrum Weterana Działań poza Granicami Państwa. Otwarta w niedzielę instytucja ma pomagać żołnierzom rannym na misjach, a także pielęgnować pamięć o zmarłych.
pl, tvn24.pl