Uznawszy misję za niebezpieczną, MON zwiększyło miesięczne należności we wszystkich grupach o 300 dolarów. Za każdy dzień pobytu w strefie wojennej, za jaką uznaje się Irak, wojskowi otrzymują jeszcze po 7 dolarów, a saperzy dodatkowo od 5 do 10 dolarów za dzień przy rozminowywaniu.
Przed odlotem żołnierze otrzymali po 1297 złotych na przygotowanie się do wyjazdu we własnym zakresie - zakup okularów, kremów z filtrem przeciwsłonecznym, odżywek z mikroelementami, przeciwbakteryjnych skarpet, innych utensyliów przydatnych w ciepłym kraju.
Wśród żołnierzy zarobki zależą od stopnia, a wśród cywilów od wykształcenia. Za wykształcenie średnie dostają oni tyle co chorążowie, za wyższe niż średnie tyle co majorzy lub porucznicy. Wynagrodzenie doradcy politycznego dowódcy leży z kolei nie w gestii wojska, lecz MSZ.
Centrala Wojskowe Misje Pokojowe wybrała w przetargu bank, który na uproszczonych zasadach otworzył konta dla żołnierzy. Ma on przez pół roku nie pobierać opłat za ich prowadzenie. Jeżeli jednak ktoś ma konto gdzie indziej, płaci za transfer, ponieważ polskie prawo bankowe zabrania przelewu dewiz - jeden bank je sprzedaje, drugi kupuje, a koszty ponosi klient. Można też polecić bankowi, by przekazywane przez MON pieniądze wpływały na konto w złotych, można też co miesiąc pobierać część w dolarach, a resztę przelać na konto złotówkowe. Specjalny rachunek dewizowy otworzyła ambasada w Kuwejcie, a pieniądze będą przywożone żołnierzom raz w miesiącu.
Dla wielu żołnierzy jest to pierwsze konto w życiu i - jak deklarują - zamierzają je zlikwidować po powrocie do kraju.
Łączny koszt prowadzenia baz wielonarodowej dywizji w Iraku to 165,5 mln dolarów. Po przejęciu odpowiedzialności za strefę, firmy żywiące żołnierzy, sprzątające i zaopatrujące bazy wystawią rachunki Polsce jako krajowi wiodącemu, ta przekaże je USA. Prawie wszystkie państwa zgodziły się, by Polska reprezentowała je wobec USA w sprawie opłat za wodę, paliwo i jedzenie; wyjątkiem jest Hiszpania, która sama poniesie te koszty wysłania swojego kontyngentu i sama rozliczy się z Amerykanami.
Podobny system jak Polska przyjęły Węgry i Ukraina. Jak powiedział szeregowiec z załogi ukraińskiego wozu opancerzonego, w kraju zarabia 80, na misji 600 dolarów miesięcznie, dlatego chętnych było dwóch-trzech na jedno miejsce. Wypłaty dla oficerów z Danii, Holandii i Norwegii - ci zarabiają najlepiej - wpływają na ich konta w kraju. Oficerowie ci mają ze sobą karty bankowe, ale by z nich skorzystać muszą wybrać się do Basry lub Kuwejtu.
em, pap