Oddział kardiochirurgii szpitala im. Biegańskiego w Łodzi może być bezużyteczny przez najbliższy rok. Wybudowanie i wyposażenie placówki kosztowało 6,5 mln zł. Przyczyną tej sytuacji jest brak kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia - podaje TVN 24.
NFZ stwierdził między innymi, że oddziałowi brakuje niezbędnego doświadczenia i że "już pacjenci mają gdzie się leczyć". - Co roku ponad 400 pacjentów musi szukać pomocy poza regionem - w Warszawie czy na Śląsku. Wybudowaliśmy salę, dzięki której chorym chcieliśmy oszczędzić stresu i problemów. Niestety, NFZ nie ma dla nas pieniędzy - powiedziała Emilia Walas-Frankiewicz, rzeczniczka szpitala im. Biegańskiego.
- Szpital Biegańskiego startował w konkursie na operacje wad serca u dorosłych, ale przegrał ze szpitalem WAM. Placówka nie zapewniała bowiem całodobowej opieki transfuzjologa i nie zapewniała operacji na sali hybrydowej - wyjaśniła Anna Leder z łódzkiego oddziału NFZ. Jak twierdzi, NFZ nie ma obowiązku finansowania wszystkich nowo powstałych oddziałów. - Zdarza się, że pacjenci chcą jechać do odległych placówek cieszących się renomą i mają do tego prawo. Nie zmienia to faktu, że mają też pomoc zapewnioną w Łodzi - dodała Leder.
Zdaniem Leder Centrum Kliniczno-Dydaktyczne, z którym fundusz ma podpisaną umowę, nie wykorzystuje w pełni kontraktu. - Oznacza to, że trafia tam mniej pacjentów, niż jest to możliwe – dodała. W zeszłym roku szpital miał nie wykorzystać 600 tys. złotych przeznaczonych na leczenie chorych na serce.
Zdaniem przedstawicieli łódzkiego szpitala, specjaliści są w dyspozycji całą dobę, zaś sala hybrydowa ma zostać rozbudowana. - Dopóki jej jednak nie będzie, to możemy korzystać z pracownik hemodynamiki, gdzie można te zabiegi wykonywane na sali hybrydowej spokojnie przeprowadzać - wyjaśniła Walas-Frankiewicz. Odniosła się też do zarzutu braku doświadczenia. - Trudno tego od nas wymagać, skoro otwieramy nowy oddział. Na pewno jednak nie jesteśmy żółtodziobami, bo podpisaliśmy umowę z firmą prof. Romualda Cichonia, ucznia prof. Religi - wytłumaczyła rzeczniczka.
- Nie kwestionujemy kompetencji lekarzy. Zależy nam jednak na ciągłości udzielania świadczeń, bo gwarantuje ona dobrą współpracę pomiędzy lekarzami a innym personelem, na przykład z pielęgniarkami - odpowiedziała Leder.
Kilka operacji przeprowadzonych w grudniu łódzki szpital opłacił z własnego budżetu. - To były operacje wcześniej już zaplanowane. Liczyliśmy, że NFZ zwróci nam pieniądze, które musieliśmy wydać na ich przeprowadzenie - powiedziała Walas-Frankiewicz.
Łódzki szpital odwołał się od decyzji NFZ. Na odpowiedź na odwołanie dyrektorka łódzkiego NFZ ma czas do środy.
TVN 24
- Szpital Biegańskiego startował w konkursie na operacje wad serca u dorosłych, ale przegrał ze szpitalem WAM. Placówka nie zapewniała bowiem całodobowej opieki transfuzjologa i nie zapewniała operacji na sali hybrydowej - wyjaśniła Anna Leder z łódzkiego oddziału NFZ. Jak twierdzi, NFZ nie ma obowiązku finansowania wszystkich nowo powstałych oddziałów. - Zdarza się, że pacjenci chcą jechać do odległych placówek cieszących się renomą i mają do tego prawo. Nie zmienia to faktu, że mają też pomoc zapewnioną w Łodzi - dodała Leder.
Zdaniem Leder Centrum Kliniczno-Dydaktyczne, z którym fundusz ma podpisaną umowę, nie wykorzystuje w pełni kontraktu. - Oznacza to, że trafia tam mniej pacjentów, niż jest to możliwe – dodała. W zeszłym roku szpital miał nie wykorzystać 600 tys. złotych przeznaczonych na leczenie chorych na serce.
Zdaniem przedstawicieli łódzkiego szpitala, specjaliści są w dyspozycji całą dobę, zaś sala hybrydowa ma zostać rozbudowana. - Dopóki jej jednak nie będzie, to możemy korzystać z pracownik hemodynamiki, gdzie można te zabiegi wykonywane na sali hybrydowej spokojnie przeprowadzać - wyjaśniła Walas-Frankiewicz. Odniosła się też do zarzutu braku doświadczenia. - Trudno tego od nas wymagać, skoro otwieramy nowy oddział. Na pewno jednak nie jesteśmy żółtodziobami, bo podpisaliśmy umowę z firmą prof. Romualda Cichonia, ucznia prof. Religi - wytłumaczyła rzeczniczka.
- Nie kwestionujemy kompetencji lekarzy. Zależy nam jednak na ciągłości udzielania świadczeń, bo gwarantuje ona dobrą współpracę pomiędzy lekarzami a innym personelem, na przykład z pielęgniarkami - odpowiedziała Leder.
Kilka operacji przeprowadzonych w grudniu łódzki szpital opłacił z własnego budżetu. - To były operacje wcześniej już zaplanowane. Liczyliśmy, że NFZ zwróci nam pieniądze, które musieliśmy wydać na ich przeprowadzenie - powiedziała Walas-Frankiewicz.
Łódzki szpital odwołał się od decyzji NFZ. Na odpowiedź na odwołanie dyrektorka łódzkiego NFZ ma czas do środy.
TVN 24