70 lat temu armia radziecka otworzyła bramy obozu w Auschwitz. Żołnierze, gdy po raz pierwszy zobaczyli więźniów, bali się do nich podejść. Osadzeni w obozie przypominali żywe szkielety - podaje "Gazeta Wyborcza".
W lipcu 1944 Rosjanie byli już nad Wisłą, ale dalszy pochód Armii Czerwonej wstrzymał wybuch powstania warszawskiego. Walki w Warszawie dały czas Niemcom na rozpoczęcie ewakuacji obozu i zniszczenie dokumentacji. Nazistom nie udało się jednak całkowicie zatrzeć śladów swojej zbrodni - w styczniu czerwonoarmiści dotarli do Oświęcimia. W pierwszej kolejności - 27 stycznia, ok. 9 rano - pojawili się na terenie obozu Auschwitz III - Monowitz.
W sumie w Auschwitz żołnierze radzieccy natknęli się na ok. 7 tys. więźniów, których esesmani nie zdążyli ewakuować lub zamordować. Ocaleni witali żołnierzy ze łzami w oczach. Z drugiej strony Rosjanie bali się podejść do więźniów - wielu z nich cierpiało na gruźlicę, biegunkę głodową i nie przypominało ludzi.
Osadzeni w Auschwitz - skrajnie wyczerpani fizycznie i psychicznie - byli stopniowo przyzwyczajani do jedzenia. Trzy razy dziennie otrzymywali po jednej łyżce zupy z przecieranych ziemniaków. Przez wiele tygodni po wyzwoleniu pielęgniarki znajdowały jednak pod ich siennikami i materacami chleb - obawiali się, że piekielne warunki życia w obozie znowu wrócą.
W Auschwitz zamordowano co najmniej milion sto tysięcy osób. Byli to głównie Żydzi, ale ginęli także m.in. Polacy i Romowie. Wielu z nich próbowało uciec. Do dziś w Polsce żyje tylko jeden uciekinier z centralnego obozu - podają dziennikarze magazynu TVN24 "Czarno na białym". To Kazimierz Piechowski.
Do obozu 95-letni obecnie mężczyzna trafił bardzo szybko, bo już w listopadzie 1939 roku, i pracował przy jego budowie. - Pracowałem, zbierając trupy. Stoimy pod bramą i nagle słyszymy ryk. „Tür auf!” Co znaczy bramę otworzyć. Truchcikiem lecimy i te nagie pokrwawione ciała na wóź, a następnie do krematorium. Krew się leje aż do krematorium. Wiadomo, że tędy jechał wóz z ciałami - wspominał.
Od jednego z kolegów dowiedział się, że był przeznaczony na śmierć. Wtedy w głowie jego i towarzyszy powstał zamysł ucieczki. - Plan był taki, że jeśli oni mają nas za głupców, a sami są ponad wszystkim, to mogą popełniać błędy. Takie, które wyzwolą nas z tego obozu i ucieczka się uda - mówił pan Kazimierz.
Razem z Piechowskim próbę ucieczki 20 czerwca 1942 podjęło jeszcze trzech współwięźniów. - Gienek (jeden ze współwięźniów - przyp. red.) pracował w garażach i stwierdził, że może skombinować auto. Zabraliśmy mundury SS, dla mnie oficera SS. Broń, amunicja, wszystko co było potrzebne - wyjaśnił. Niemcy byli tak pewni, że nikt nie podejmie próby ucieczki, że przy garażu nie trzymano warty. Więźniowie podjechali ukradzionym autem pod rampę i... zażądali otworzenia bramy.
- Gdy podnieśli szlaban, byliśmy wolni. Ani jeden więzień nie został za tą ucieczkę tknięty. Dlaczego? Bo Niemcy w Berlinie uznali, że tylko przez głupotę esesmanów mogła się zdarzyć - powiedział pan Kazimierz.
27 stycznia to także Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Święto uchwaliło w listopadzie 2005 roku Zgromadzenie Ogólne ONZ. W Warszawie z tej okazji na ulice miasta wyjedzie zabytkowy tramwaj oznaczony gwiazdą Dawida - podaje TVN Warszawa. Ma przypomnieć mieszkańcom o żydowskich sąsiadach, dla których wyjazd do Auschwitz skończył się tragicznie.
"Gazeta Wyborcza", "Czarno na białym", TVN24, TVN Warszawa, Wprost.pl
W sumie w Auschwitz żołnierze radzieccy natknęli się na ok. 7 tys. więźniów, których esesmani nie zdążyli ewakuować lub zamordować. Ocaleni witali żołnierzy ze łzami w oczach. Z drugiej strony Rosjanie bali się podejść do więźniów - wielu z nich cierpiało na gruźlicę, biegunkę głodową i nie przypominało ludzi.
Osadzeni w Auschwitz - skrajnie wyczerpani fizycznie i psychicznie - byli stopniowo przyzwyczajani do jedzenia. Trzy razy dziennie otrzymywali po jednej łyżce zupy z przecieranych ziemniaków. Przez wiele tygodni po wyzwoleniu pielęgniarki znajdowały jednak pod ich siennikami i materacami chleb - obawiali się, że piekielne warunki życia w obozie znowu wrócą.
W Auschwitz zamordowano co najmniej milion sto tysięcy osób. Byli to głównie Żydzi, ale ginęli także m.in. Polacy i Romowie. Wielu z nich próbowało uciec. Do dziś w Polsce żyje tylko jeden uciekinier z centralnego obozu - podają dziennikarze magazynu TVN24 "Czarno na białym". To Kazimierz Piechowski.
Do obozu 95-letni obecnie mężczyzna trafił bardzo szybko, bo już w listopadzie 1939 roku, i pracował przy jego budowie. - Pracowałem, zbierając trupy. Stoimy pod bramą i nagle słyszymy ryk. „Tür auf!” Co znaczy bramę otworzyć. Truchcikiem lecimy i te nagie pokrwawione ciała na wóź, a następnie do krematorium. Krew się leje aż do krematorium. Wiadomo, że tędy jechał wóz z ciałami - wspominał.
Od jednego z kolegów dowiedział się, że był przeznaczony na śmierć. Wtedy w głowie jego i towarzyszy powstał zamysł ucieczki. - Plan był taki, że jeśli oni mają nas za głupców, a sami są ponad wszystkim, to mogą popełniać błędy. Takie, które wyzwolą nas z tego obozu i ucieczka się uda - mówił pan Kazimierz.
Razem z Piechowskim próbę ucieczki 20 czerwca 1942 podjęło jeszcze trzech współwięźniów. - Gienek (jeden ze współwięźniów - przyp. red.) pracował w garażach i stwierdził, że może skombinować auto. Zabraliśmy mundury SS, dla mnie oficera SS. Broń, amunicja, wszystko co było potrzebne - wyjaśnił. Niemcy byli tak pewni, że nikt nie podejmie próby ucieczki, że przy garażu nie trzymano warty. Więźniowie podjechali ukradzionym autem pod rampę i... zażądali otworzenia bramy.
- Gdy podnieśli szlaban, byliśmy wolni. Ani jeden więzień nie został za tą ucieczkę tknięty. Dlaczego? Bo Niemcy w Berlinie uznali, że tylko przez głupotę esesmanów mogła się zdarzyć - powiedział pan Kazimierz.
27 stycznia to także Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Święto uchwaliło w listopadzie 2005 roku Zgromadzenie Ogólne ONZ. W Warszawie z tej okazji na ulice miasta wyjedzie zabytkowy tramwaj oznaczony gwiazdą Dawida - podaje TVN Warszawa. Ma przypomnieć mieszkańcom o żydowskich sąsiadach, dla których wyjazd do Auschwitz skończył się tragicznie.
"Gazeta Wyborcza", "Czarno na białym", TVN24, TVN Warszawa, Wprost.pl