Gdy 36-letnia Wiktoria, modnie ubrana specjalistka od PR w jednej z bardziej znanych warszawskich korporacji, usłyszała od swojej przyjaciółki, że ta korzysta z pomocy biura matrymonialnego, parsknęła śmiechem. Instytucja ta kojarzyła się jej z PRL, uważała ją za relikt przeszłości. Wyobraziła sobie, że w najlepszym razie można tam znaleźć podstarzałego kawalera wąsacza w niemodnej tweedowej marynarce. Na pewno nie przystojniaka w sile wieku, o którym marzyła. Faceta, z którym można budować dom. I zakładać rodzinę. Tak pomyślała przebojowa bywalczyni salonów. Przecież dziś ludzie poznają się w sieci. Po co komu biuro? Szła w zaparte.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.