Łukasz N., kelner z restauracji Sowa i Przyjaciele, stworzył cały system „uwodzenia” VIP-ów. A ci wchodzili w to z zadziwiającą łatwością i naiwnością. Kelner, który nielegalnie zarejestrował dziesiątki rozmów najważniejszych ludzi w państwie, doprowadził swój system do perfekcji. Jak to wyglądało w praktyce?
BANIAK: BO MIAŁO BYĆ BEZPIECZNIE
Po pierwsze niespełna 34-letni N. potrafił szybko skrócić dystans w relacjach ze swymi klientami. Potem wystarczyło poznać ich gusta, np. te dotyczące ulubionych alkoholi. To z kolei otwierało drogę do szykowania dla nich specjalnych ofert i zarabiania na tym. Wszystko było dostosowane do konkretnego polityka czy biznesmena. Prezesi wielkich firm otrzymywali oferty zakupu najdroższych szampanów lub koniaków. W zestawach dla ministrów lub urzędników były alkohole po okazyjnych cenach, głównie wina. Jednym z najczęstszych gości VIP-owskiego saloniku obsługiwanego przez Łukasza N. był wiceminister skarbu Rafał Baniak. W śledztwie Baniak zeznał, że w restauracji bywał wielokrotnie. Po kilka razy w miesiącu. – Wybór był podyktowany bliskością lokalu od miejsca zamieszkania. Było to miejsce wskazywane przez osoby inicjujące spotkanie. Panowała też opinia, że jest to miejsce zaufane do tego typu spotkań – opisywał Baniak. Nie pochwalił się swoją zażyłością z Łukaszem N.
SZOFER JEDZIE PO WINO
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.