Do jednego incydentu doszło w Przyszowicach koło Gliwic - kierowca czarnego BMW potrącił demonstranta i zbiegł, poszukuje go policja. Z kolei kierujący fordem fiesta potrącił uczestnika blokady przy ulicy Powstańców w Katowicach; mężczyzna z lekkimi obrażeniami trafił do szpitala. "Sądząc po markach samochodów to ludzie wyizolowani ze społeczeństwa" - skomentował wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce Wacław Czerkawski.
Ocenia on, że w blokadach wzięło udział ok. 3 tys. osób. "Jeśli nie dojdzie do rozmów, to na tej blokadzie na pewno się nie skończy, rozważamy nawet kolejny wyjazd do Warszawy" - groził.
Mieszkańcy Śląska i Zagłębia różnie reagowali na górniczy protest, który mimo organizowanych przez policję objazdów sparaliżował komunikację w regionie. Wielu podkreślało, że protest uderza przede wszystkim w mieszkańców województwa, a nie osoby odpowiedzialne za sytuację w górnictwie. Były też głosy zrozumienia i poparcia.
O godz. 11.00 kilkudziesięciu związkowców w akompaniamencie wycia syren zablokowało ulicę Powstańców w Katowicach, przy której mieści się siedziba Kompanii Węglowej. W geście poparcia dla protestujących górników i dla przypomnienia również o trudnej sytuacji pracowników PKP grupa ok. 200 kolejarzy zablokowała o godz. 11.00 dworzec kolejowy w Katowicach. Chodzili oni po torach koło peronów, uniemożliwiając pociągom wjazd i wyjazd z dworca we wszystkich kierunkach. Blokada dworca trwała 45 minut, natomiast blokada komunikacyjna Śląska zakończyła się o godz. 14.00.
Jak podał Jacek Pytel z zespołu prasowego śląskiej policji - zablokowane były m.in.: droga krajowa (DK) nr 81 między Katowicami a Mikołowem oraz w Kuźnicy Warężyńskiej, DK nr 44 w Przyszowicach koło Gliwic, DK nr 1 w Piasku koło Pszczyny, DK nr 78 w Świerklańcu koło Tarnowskich Gór, A-4 w Rudzie Śląskiej, DK nr 79 w Bytomiu - czyli ulica Chorzowska, DK nr 86 koło Będzina, droga wojewódzka nr 935 w Rybniku. Górnicy spacerują po przejściach dla pieszych. Policja organizuje objazdy.
Blokadę zaplanowano na piątek m.in. dlatego, że w tym dniu odbywa się w Katowicach sesja Sejmiku Woj. Śląskiego na temat górnictwa, na którą zaproszono wicepremiera Jerzego Hausnera. Gwizdami i tupaniem przywitały go pracownice i żony górników z likwidowanych kopalń.
"Hausner do roboty za 500 zł", "Złodzieje" - skandowało około 100 kobiet, które zjawiły się na sesji, by, przysłuchiwać się obradom. Wiele kobiet przyszło z dziećmi. "Walczymy o chleb dla naszych dzieci, o lekarstwa, o książki, żeby nie musiały głodować" - mówiła jedna z nich.
Wszyscy górnicy mają gwarancje pracy i dochodów; nikt nie zostanie sam - przekonywał Hausner podczas katowickiej sesji, prezentując program naprawy górnictwa i pakiet osłon dla jego pracowników.
Zdaniem Hausnera, jeszcze nigdy pracownicy likwidowanych kopalń nie mieli tak dobrej oferty osłonowej i aktywizacyjnej. Zapowiedział wsparcie programu łagodzenia skutków przemian na Śląsku kwotą 200 mln zł oraz przekazanie 40 mln zł na specjalny fundusz inwestycyjny dla małych i średnich firm. Przypomniał też, że projekt tzw. ustawy górniczej przewiduje urlopy przedemerytalne, przekwalifikowania i pomoc dla pracodawców.
Hausner zapewniał o swej gotowości do dialogu w sprawie restrukturyzacji górnictwa. Jak mówił, nakaz dialogu i szukania porozumienia płynie m.in. z ofiary zamordowanych w kopalni "Wujek" górników. Zastrzegł, że dialog to poszukiwanie kompromisu i rozwiązań, a nie ich blokowanie. "Nie prowadzi się dialogu z tym, kogo nazywa się złodziejem i oszustem" - powiedział. Dialog powinien prowadzić do jak najlepszego realizowania reformy, a nie wycofania się z niej - przekonywał.
Jego wystąpienie przerywały co chwila gwizdy i okrzyki zgromadzonych na galerii kobiet.
em, pap
O nieprawidłowościach przy likwidacji kopalń czytaj w najnowszym, 1087 tygodniku Wprost: Kolonizatorzy Śląska