Trójka rodzeństwa Marty znajduje się obecnie pod opieką dziadków.
W czwartek wieczorem zakończyło się przesłuchanie ojca dziewczynki. Przyznał się do wielokrotnego zamykania jej w skrzyni. Twierdził jednak, że robili to (razem z żoną) tylko wtedy, gdy wychodzili z domu oraz że było to "podyktowane dobrem dziecka".
"Przesłuchując ojca można było odnieść wrażenie, że skoro dziecko było niepełnosprawne, to nie wymagało traktowania takiego jak dziecko normalne" - dodała Perkowska. Czy nie lepiej byłoby oddać dziecko do specjalistycznej placówki, która zajęłaby się Martą w sposób, jakiego dziewczynka wymagała - pytała prokuratura. W mniemaniu jego i jego żony były to jednak normalne warunki dla "takiego dziecka". Takie przeświadczenie nie zostało wypowiedziane wprost, ale wynikało z z tego co mówił podczas całego przesłuchania. 6-letnią Martę policjanci znaleźli w środę wieczorem w brudnej skrzyni - klatce o wymiarach 120 na 80 cm w komórce na posesji w miejscowości Stare Babice pod Warszawą. Według relacji policjantów, którzy pojawili się na miejscu, wokół skrzyni panował bałagan i unosił się fetor. Dziewczynka trafiła do szpitala. Opiekujący się Martą lekarze twierdzą, że jest już w dobrej kondycji.
"Dziewczynka będzie pod obserwacją psychologa, przejdzie też szereg badań" - powiedziała pediatra Hanna Klipenbach-Dulska z oddziału Diabetologii Dziecięcej ze szpitala przy ul. Działdowskiej w Warszawie. Stwierdziła też, że 6-latka jest upośledzona, ale więcej informacji o stopniu upośledzenia i jego przyczynach przyniesie obserwacja, a także rozmowa z rodziną. Matka utrzymuje, że dziecko ma skazę białkową.
em, pap