Jeszcze "trochę powalczę o wartości i zasady", ale nie liczę na sukces - mówi. Jego zdaniem, międzynarodowe elity polityczne są obojętne na zagrożenia współczesnej rzeczywistości.
"Świat potrzebuje pomocy w wyrównywaniu nierówności społecznych i ekonomicznych. To wymaga solidarności, a dzisiejszy świat jest tak daleko indywidualny, wyznający zasadę +ratuj się sam+, że jest w tej dziedzinie wiele do zrobienia. Trzeba kształtować człowieka sumienia" - podkreślił.
Nie żałuje żadnych swoich posunięć z przeszłości i - gdyby można było cofnąć czas - nic nie zmieniłby w swoim zachowaniu w ostatnich kilkunastu latach. "Robiłem wszystko z pełnym przekonaniem, na ile starczyło mi intelektu, sił i zdrowia. Niezależnie od tego, co myślą inni, przez sto lat nie będzie takiego prezydenta, który tyle załatwił dla Polski, ile ja"- ocenił.
"Jasne jest dla mnie, że tu nie mamy żadnych szans. W Europie liczymy miejsca na ilość obywateli, +na sztuki+, a Polska dostanie tyle, ile ma +sztuk ludzi+" - mówi o zapowiadanej przez polskich dyplomatów walce o zachowanie uzgodnionego w Nicei w 2000 r. systemu głosowania w Radzie UE. Jest to najważniejszy polski postulat na konferencję międzyrządową w sprawie projektu konstytucji UE, rozpoczynającą się 3 października w Rzymie.
W systemie nicejskim Polsce przypadło 27 głosów, niemal tyle samo co np. Niemcom, które otrzymały 29 głosów. Tymczasem nowy system głosowania, zaproponowany w projekcie unijnej konstytucji, polega na tym, że decyzje zapadałyby zwykłą większością liczby państw, przy czym większość ta musiałaby reprezentować przynajmniej 60 proc. ludności UE. Przy tej metodzie głos Polski miałby siłę o połowę mniejszą. Były prezydent obawia się zapowiadanego przez związkowców z "Solidarności" strajku generalnego. Jego zdaniem, w referendum związkowcy w obronie praw pracowniczych prawdopodobnie zagłosują na "tak", bo w obliczu "tak wielu krzywd i niesprawiedliwości odpowiedź nie może być inna". Uchwałę w sprawie zapytania członków "S", czy chcą strajku generalnego, podjął zakończony w sobotę w Stalowej Woli zjazd związku.
Obie strony, tj. rząd i pracownicy, powinny zrobić wszystko, aby go uniknąć. "Grozi nam chaos, bałagan i pogrzeby. Taka jest prawda. Mówmy już teraz, bo później będzie za późno. Mówmy, by się opamiętała jedna i druga strona, bo jest coraz bardziej groźnie" - ostrzega Wałęsa.