Naczelna Prokuratura Wojskowa zainteresowała się fragmentem prezydenckiego tupolewa, którego z wycieczki do Rosji przywieźli mieszkańcy Kościerzyny. Zostanie sprawdzone, czy jest on istotny dla śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Obecnie znajduje się przy tablicy upamiętniającej ofiary katastrofy. - podaje TVN 24.
Zdaniem mieszkańców miasta fragment został wydłubany z brzozy. - Kiedy chodziliśmy tam tacy troszeczkę bezradni i szukaliśmy miejsca gdzie położyć kwiaty i znicze usłyszeliśmy, że pan Henryk powiedział „słuchajcie tutaj coś tkwi”. Pochylił się zaczął wydłubywać palcem, ale nie udało się. Dopiero śrubokrętem udało się i wydostali tę relikwię, no bo nie nazywajmy tego inaczej. To jest jakaś bardzo ważna część samolotu – powiedziała Wanda Lew-Kiedrowska, jedna z uczestniczek wycieczki.
"Ten fragment metalu cztery lata leżał na tym miejscu i nikt się nim nie zajął"
- Sprawdzimy pochodzenie tego przedmiotu oraz określimy jego charakter i wartość dowodową dla prowadzonego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej - powiedział w Radiu Gdańsk podpułkownik Janusz Wójcik z Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
Kazimierz Maszek, były radny powiatowy, jeden z uczestników wycieczki do Rosji, uważa, że zainteresowanie prokuratury fragmentem samolotu jest "dziwne". - Dla mnie jest to dziwne, śmieszne, a zarazem żenujące. Ten fragment metalu cztery lata leżał na tym miejscu i nikt się nim nie zajął. Teraz ma być z tego afera, że turysta go znalazł i przywiózł. Dla mnie jest to absurd. Już nie wpadajmy w skrajności - stwierdził w Radiu Gdańsk.
TVN 24, Radio Gdańsk
"Ten fragment metalu cztery lata leżał na tym miejscu i nikt się nim nie zajął"
- Sprawdzimy pochodzenie tego przedmiotu oraz określimy jego charakter i wartość dowodową dla prowadzonego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej - powiedział w Radiu Gdańsk podpułkownik Janusz Wójcik z Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
Kazimierz Maszek, były radny powiatowy, jeden z uczestników wycieczki do Rosji, uważa, że zainteresowanie prokuratury fragmentem samolotu jest "dziwne". - Dla mnie jest to dziwne, śmieszne, a zarazem żenujące. Ten fragment metalu cztery lata leżał na tym miejscu i nikt się nim nie zajął. Teraz ma być z tego afera, że turysta go znalazł i przywiózł. Dla mnie jest to absurd. Już nie wpadajmy w skrajności - stwierdził w Radiu Gdańsk.
TVN 24, Radio Gdańsk