Na antenie radia RMF FM prezydent Bronisław Komorowski powiedział, że "łatwo jest zachwiać ludzką pewnością tego, że sprawy są wyjaśnione". Odniósł się w ten sposób do sondażu, według którego 20 proc. Polaków wierzy w zamach w Smoleńsku. Dodał, że uważa, że "wiemy, co się stało" 10 kwietnia 2010 roku. - Komisja państwowa zakończyła prace bardzo dawno temu, nad rozstrzygnięciem kwestii, jak doszło do wypadku, dlaczego doszło do wypadku. Dzisiaj trwa już tylko śledztwo prokuratorskie, które ma odpowiedzieć na pytanie, kto jest za to odpowiedzialny, kto jest winien - powiedział prezydent.
- W moim przekonaniu jednak jest po prostu podatna część ludzi na zjawisko ograniczenia zdolności do racjonalnego myślenia w sytuacji kryzysu głębokiego. Powiedziałem to już raz. Powiem tak: naprawdę wtedy, kiedy rozum śpi, a łatwo jest uśpić rozum w takich sytuacjach pełnych emocji, budzą się polityczne upiory. To niektóre środowiska polityczne stale starają się zakwestionować werdykt polskiej komisji państwowej badającej wypadki, a za chwilę będą także chwiały werdyktem prokuratury - powiedział Bronisław Komorowski. Stwierdził też, że prokuratura "sama trochę w tym pomaga", bo popełnia "błędy w zakresie polityki informacyjnej". - To jest rzeczywiście problem, dlatego m.in. chcę zaprosić prokuratora generalnego na rozmowę do mnie. Prokuratura jest w pełni niezależna, więc może być to tylko zaproszenie na rozmowę - wyjaśnił.
"Było oczekiwanie, że będę okazywał emocje"
Prezydent wspomniał też o czasie tuż po katastrofie. - Ja pamiętam zarzuty do mnie kierowane, że za mało płaczę i że zajmuję się przesadnie samym państwem, podejmowaniem decyzji. Było oczekiwanie, też ze strony dziennikarzy, że będę okazywał emocje. Ja wtedy wychodziłem z założenia, że właśnie jedni mogą sobie łatwiej pozwolić na okazywanie emocji, bo one są zrozumiałe i oczywiste, ale niektórzy muszą stabilizować państwo i na tym się trzeba było koncentrować - skomentował.
Odniósł się również do sprawy pomnika smoleńskiego. Stwierdził, że nie podejmuje się "negocjowania czegoś, co jest do wynegocjowania". - Niestety, nastąpiły podziały tak głębokie, że o pełnej zgodności rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej mowy być nie może przez długie lata. Więc ja reaguję na prośbę tych, którzy się do mnie zwrócili. A zwrócili się ci, którzy uznają, że ważne jest to, żeby złapać w porę szansę w ogóle na powstanie pomnika adresowanego do pamięci wszystkich ofiar katastrofy - powiedział.
RMF FM
"Było oczekiwanie, że będę okazywał emocje"
Prezydent wspomniał też o czasie tuż po katastrofie. - Ja pamiętam zarzuty do mnie kierowane, że za mało płaczę i że zajmuję się przesadnie samym państwem, podejmowaniem decyzji. Było oczekiwanie, też ze strony dziennikarzy, że będę okazywał emocje. Ja wtedy wychodziłem z założenia, że właśnie jedni mogą sobie łatwiej pozwolić na okazywanie emocji, bo one są zrozumiałe i oczywiste, ale niektórzy muszą stabilizować państwo i na tym się trzeba było koncentrować - skomentował.
Odniósł się również do sprawy pomnika smoleńskiego. Stwierdził, że nie podejmuje się "negocjowania czegoś, co jest do wynegocjowania". - Niestety, nastąpiły podziały tak głębokie, że o pełnej zgodności rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej mowy być nie może przez długie lata. Więc ja reaguję na prośbę tych, którzy się do mnie zwrócili. A zwrócili się ci, którzy uznają, że ważne jest to, żeby złapać w porę szansę w ogóle na powstanie pomnika adresowanego do pamięci wszystkich ofiar katastrofy - powiedział.
RMF FM