Prokuratura od dwóch miesięcy zastanawia się, czy wszcząć śledztwo ws. ewentualnego, nielegalnego podsłuchiwania szefów służb specjalnych. Powodem ma być fakt, iż policja nie udzieliła odpowiedzi na dodatkowe pytania prokuratora. Ten z kolei podejrzewa, iż podsłuchiwany mógł być m.in. szef CBA i jego rzecznik.
Dziennikarz "Gazety Wyborczej" napisał, iż w MSW działała specjalna grupa, która miała inwigilować byłych szefów ABW, SKW, BOR oraz obecnego szefa CBA. O udział w aferze podsłuchowej miał ich podejrzewać Bartłomiej Sienkiewicz. Były szef MSW zaprzeczył.
Przepisy przewidują na prowadzenie "czynności sprawdzających" okres miesiąca. Prokuratura zwleka ze wszczęciem śledztwa już ponad dwa.
- Prokurator w postępowaniu sprawdzającym weryfikuje dane oraz sprawdza fakty wskazane w materiale prasowym. Celem tych czynności jest ustalenie czy zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, co z kolei warunkuje wszczęcie śledztwa. W niniejszym przypadku czynności sprawdzające nie zostały zakończone, prokurator nie ma więc wystarczających danych do podjęcia decyzji o wszczęciu śledztwa. Termin 30-dniowy jest terminem instrukcyjnym. Jego upływ nie wywołuje skutków prawnych, a czynności wykonana po terminie instrukcyjnym jest skuteczna - twierdzi Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Badana wersja
Oskarżyciele badają wersję, według której funkcjonariusze Biura Spraw Wewnętrznych policji i część oficerów Służby Kontrwywiadu Wojskowego, mieli wnioskować o zgodę na podsłuchy szefów służb, podając tylko ich numery telefonów, z wyjaśnieniem, że abonent to nieznana osoba.
- Zwróciliśmy się do wszystkich służb i instytucji, które mogły uczestniczyć w procedurze wnioskowania i uzyskiwania zgody na kontrolę operacyjną, tj. Biura Ochrony Rządu, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Centralnego Biura Śledczego Policji, Prokuratury Generalnej, Naczelnej Prokuratury Wojskowej, Komendy Stołecznej Policji, Komendy Głównej Policji, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych - mówi Nowak.
Co napisała "Gazeta Wyborcza?"
Według Gazety Wyborczej” w tajnej grupie wydzielonej latem 2014 roku z oficjalnego zespołu działającego w ABW, mieli pracować policjanci z Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji oraz oficerowie Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
Zadaniem grupy było sprawdzenie, czy za nielegalnie nagranymi rozmowami polskich ministrów, biznesmenów i wysokich urzędników państwowych stoją byli szefowie trzech służb specjalnych (wszyscy w stopniu generała), ich zastępcy oraz szef CBA Paweł Wojtunik. Według informacji „Wyborczej” grupę nadzorował ówczesny minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz.
Aby uzyskać pozwolenia sądu i prokuratury na stosowanie technik operacyjnych, grupa oparła się na przepisach karnych o przestępstwach przeciwko państwu polskiemu. O zgodę na podsłuchy wystąpiła na podstawie art. 258 i art. 127 kodeksu karnego. Pierwszy artykuł mówi o działaniach zorganizowanej grupy przestępczej, drugi - o próbie "obalenia przemocą konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej".
Gazeta Wyborcza, tvn24.pl
Przepisy przewidują na prowadzenie "czynności sprawdzających" okres miesiąca. Prokuratura zwleka ze wszczęciem śledztwa już ponad dwa.
- Prokurator w postępowaniu sprawdzającym weryfikuje dane oraz sprawdza fakty wskazane w materiale prasowym. Celem tych czynności jest ustalenie czy zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, co z kolei warunkuje wszczęcie śledztwa. W niniejszym przypadku czynności sprawdzające nie zostały zakończone, prokurator nie ma więc wystarczających danych do podjęcia decyzji o wszczęciu śledztwa. Termin 30-dniowy jest terminem instrukcyjnym. Jego upływ nie wywołuje skutków prawnych, a czynności wykonana po terminie instrukcyjnym jest skuteczna - twierdzi Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Badana wersja
Oskarżyciele badają wersję, według której funkcjonariusze Biura Spraw Wewnętrznych policji i część oficerów Służby Kontrwywiadu Wojskowego, mieli wnioskować o zgodę na podsłuchy szefów służb, podając tylko ich numery telefonów, z wyjaśnieniem, że abonent to nieznana osoba.
- Zwróciliśmy się do wszystkich służb i instytucji, które mogły uczestniczyć w procedurze wnioskowania i uzyskiwania zgody na kontrolę operacyjną, tj. Biura Ochrony Rządu, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Centralnego Biura Śledczego Policji, Prokuratury Generalnej, Naczelnej Prokuratury Wojskowej, Komendy Stołecznej Policji, Komendy Głównej Policji, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych - mówi Nowak.
Co napisała "Gazeta Wyborcza?"
Według Gazety Wyborczej” w tajnej grupie wydzielonej latem 2014 roku z oficjalnego zespołu działającego w ABW, mieli pracować policjanci z Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji oraz oficerowie Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
Zadaniem grupy było sprawdzenie, czy za nielegalnie nagranymi rozmowami polskich ministrów, biznesmenów i wysokich urzędników państwowych stoją byli szefowie trzech służb specjalnych (wszyscy w stopniu generała), ich zastępcy oraz szef CBA Paweł Wojtunik. Według informacji „Wyborczej” grupę nadzorował ówczesny minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz.
Aby uzyskać pozwolenia sądu i prokuratury na stosowanie technik operacyjnych, grupa oparła się na przepisach karnych o przestępstwach przeciwko państwu polskiemu. O zgodę na podsłuchy wystąpiła na podstawie art. 258 i art. 127 kodeksu karnego. Pierwszy artykuł mówi o działaniach zorganizowanej grupy przestępczej, drugi - o próbie "obalenia przemocą konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej".
Gazeta Wyborcza, tvn24.pl