- Bronisław Komorowski nie mógł pozwolić sobie na oglądanie defilady armii rosyjskiej w Moskwie. Niektóre jej oddziały jeszcze kilka dni temu walczyły w Donbasie - mówił w radiowej Jedynce prof. Tomasz Nałęcz.
Tomasz Nałęcz tłumaczył w radiowej Jedynce, iż prezydent Bronisław Komorowski nie chciał, by obchody w Moskwie były jedyną formułą świętowania zakończenia wojny, dlatego zorganizował uroczystości na Westerplatte.
Doradca prezydenta przypomniał słowa prezydenta Ukrainy, Petra Poroszenki, który zwrócił uwagę na to, że część żołnierzy defilujących w Moskwie jeszcze brała udział w działaniach wojennych i agresji na terytorium Ukrainy.
- Pomysł prezydenta (w sprawie odrębnych uroczystości - red.) zyskał aprobatę w Europie Środkowo-Wschodniej, gdzie zwycięstwo w 1945 roku było kalekie. Armia Czerwona przepędziła Niemców, jednak pełnej wolności tu nie było, na mocy decyzji jałtańskiej rozciągnięto tu strefę wpływów Stalina - mówił Nałęcz.
Nałęcz skomentował też fakt, iż po raz pierwszy 8 maja obchodzimy Narodowy Dzień Zwycięstwa. - Nie było powodu, byśmy świętowali zakończenie wojny według czasu moskiewskiego. Data 9 maja była symbolem, jak daleko sięgają granice rosyjskiego imperium - tłumaczył.
Parada Zwycięstwa w Rosji
Defilada z okazji 70. rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem będzie demonstracją rosyjskiej potęgi. Udział weźmie w niej 200 pojazdów, około 150 samolotów i śmigłowców oraz 16 tysięcy żołnierzy.
9 maja przyjedzie do Moskwy siedemnastu przywódców państw i organizacji międzynarodowych. W związku z aneksją Krymu i sytuacją na Ukrainie zachodni przywódcy niechętnie deklarują swoją wizytę na obchodach w Rosji. Udziału w nich odmówili m.in. prezydenci Polski, Litwy, Łotwy i Estonii.
polskieradio.pl
Doradca prezydenta przypomniał słowa prezydenta Ukrainy, Petra Poroszenki, który zwrócił uwagę na to, że część żołnierzy defilujących w Moskwie jeszcze brała udział w działaniach wojennych i agresji na terytorium Ukrainy.
- Pomysł prezydenta (w sprawie odrębnych uroczystości - red.) zyskał aprobatę w Europie Środkowo-Wschodniej, gdzie zwycięstwo w 1945 roku było kalekie. Armia Czerwona przepędziła Niemców, jednak pełnej wolności tu nie było, na mocy decyzji jałtańskiej rozciągnięto tu strefę wpływów Stalina - mówił Nałęcz.
Nałęcz skomentował też fakt, iż po raz pierwszy 8 maja obchodzimy Narodowy Dzień Zwycięstwa. - Nie było powodu, byśmy świętowali zakończenie wojny według czasu moskiewskiego. Data 9 maja była symbolem, jak daleko sięgają granice rosyjskiego imperium - tłumaczył.
Parada Zwycięstwa w Rosji
Defilada z okazji 70. rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem będzie demonstracją rosyjskiej potęgi. Udział weźmie w niej 200 pojazdów, około 150 samolotów i śmigłowców oraz 16 tysięcy żołnierzy.
9 maja przyjedzie do Moskwy siedemnastu przywódców państw i organizacji międzynarodowych. W związku z aneksją Krymu i sytuacją na Ukrainie zachodni przywódcy niechętnie deklarują swoją wizytę na obchodach w Rosji. Udziału w nich odmówili m.in. prezydenci Polski, Litwy, Łotwy i Estonii.
polskieradio.pl