- Pytanie o Komorowskiego jest dla mnie trudne dlatego, że ja bardzo chciałem, żeby on w mojej misji w Ukrainie mi pomógł, a mógł mi pomóc dużo, ale odmówił, nie chciał. W związku z tym ja publicznie powiedziałem: Nie, on mojego głosu miał nie będzie" - mówił w RMF FM, były opozycjonista Zbigniew Bujak.
Zbigniew Bujak podkreślił, iż nie interesuje go przyszłość Bronisława Komorowskiego. - Niech sobie radzi. Na pewno sobie poradzi. Widać, że już tam koledzy i koleżanki myślą intensywnie o tym, jak mu przygotować to miękkie lądowanie. Spadochron już mu tam szyją, więc naprawdę nie będę się tym zajmował - stwierdził.
Były opozycjonista powiedział, iż wybory były dla niego "arcyciekawe". - W sierpniu zeszłego roku na Ukrainie byłem spytany przez naszych ukraińskich przyjaciół, jak sądzę, jak te wybory się potoczą. Powiedziałem, że to dość oczywiste - Bronisław Komorowski pewnie wygra i pewnie w pierwszej turze. Oni popatrzyli na mnie bardzo poważnie i powiedzieli: "Zbigniew, Bronisław Komorowski te wybory przegra" - opowiadał.
"Skończyła się impotencja polityczna"
Gość RMF FM podkreślił, iż ma nadzieję, że skończyła się "pewna impotencja polityczna". Zaznaczył, że ostatnie lata uważa za stracone. - W tym sensie stracone, że był czas, w którym polska polityka mogła i powinna była zaistnieć nie tylko w takim miejscu, jak Ukraina, gdzie ja mam największe pretensje o pewną słabość i nieobecność, ale także miała obowiązek zaistnieć na arenie międzynarodowej, szczególnie europejskiej. Krótko mówiąc, "Solidarność" to jest ten typ wielkiego polskiego doświadczenia, z którego można wyciągać bardzo daleko idące wnioski dla różnych elementów naszej polityki w Europie. My wprawdzie personalnie w tej Europie jesteśmy, nawet zajmujemy wysokie stanowiska, ale jakby tak spytać, co Europa z nas, z Polski, z tej "Solidarności" ma, to odpowiedź brzmi: nic - tłumaczył.
Zdaniem Bujaka wynik wyborów jest "buntem przeciwko establishmentowi, który kultywuje taką patriarchalną, patrymonialną politykę: my wam wszystko zrobimy, my wam wszystko załatwimy".
Zbigniew Bujak zaznaczył, że należy wiązać nadzieje z Andrzejem Dudą. - Przed nim są wszelkie nadzieje, wszelkie możliwości, wszelkie szanse. Kiedy ja przedstawiłem tę swoją, jak się okazało kontrowersyjną, wypowiedź o tym, że powinniśmy być wojskowo obecni na Ukrainie i on powiedział, że warto czy trzeba o tym rozmawiać. Zaimponował mi, bo to jest myśl człowieka, który się nadaje do dużej polityki - mówił.
RMF FM
Były opozycjonista powiedział, iż wybory były dla niego "arcyciekawe". - W sierpniu zeszłego roku na Ukrainie byłem spytany przez naszych ukraińskich przyjaciół, jak sądzę, jak te wybory się potoczą. Powiedziałem, że to dość oczywiste - Bronisław Komorowski pewnie wygra i pewnie w pierwszej turze. Oni popatrzyli na mnie bardzo poważnie i powiedzieli: "Zbigniew, Bronisław Komorowski te wybory przegra" - opowiadał.
"Skończyła się impotencja polityczna"
Gość RMF FM podkreślił, iż ma nadzieję, że skończyła się "pewna impotencja polityczna". Zaznaczył, że ostatnie lata uważa za stracone. - W tym sensie stracone, że był czas, w którym polska polityka mogła i powinna była zaistnieć nie tylko w takim miejscu, jak Ukraina, gdzie ja mam największe pretensje o pewną słabość i nieobecność, ale także miała obowiązek zaistnieć na arenie międzynarodowej, szczególnie europejskiej. Krótko mówiąc, "Solidarność" to jest ten typ wielkiego polskiego doświadczenia, z którego można wyciągać bardzo daleko idące wnioski dla różnych elementów naszej polityki w Europie. My wprawdzie personalnie w tej Europie jesteśmy, nawet zajmujemy wysokie stanowiska, ale jakby tak spytać, co Europa z nas, z Polski, z tej "Solidarności" ma, to odpowiedź brzmi: nic - tłumaczył.
Zdaniem Bujaka wynik wyborów jest "buntem przeciwko establishmentowi, który kultywuje taką patriarchalną, patrymonialną politykę: my wam wszystko zrobimy, my wam wszystko załatwimy".
Zbigniew Bujak zaznaczył, że należy wiązać nadzieje z Andrzejem Dudą. - Przed nim są wszelkie nadzieje, wszelkie możliwości, wszelkie szanse. Kiedy ja przedstawiłem tę swoją, jak się okazało kontrowersyjną, wypowiedź o tym, że powinniśmy być wojskowo obecni na Ukrainie i on powiedział, że warto czy trzeba o tym rozmawiać. Zaimponował mi, bo to jest myśl człowieka, który się nadaje do dużej polityki - mówił.
RMF FM