Paweł Kowal z partii Polska Razem wypowiedział się dla Polskiego Radia na temat zaostrzającej się sytuacji na Ukrainie oraz ewentualnym udziale Polski w konflikcie. - Spodziewam się, że prezydentura Andrzeja Dudy będzie oznaczać większą aktywność prezydenta w stosunku do rządu. W okresie kiedy będzie jeszcze rząd z obozu konkurencyjnego prezydent będzie mógł wchodzić w pewne „spięcie”. Nie uważam, że to coś złego. Takie "spęcia" mogą mieć pozytywny efekt, mogą dopingować rząd do większego działania. W sprawach polityki zagranicznej w naszym regionie może na przykład doprowadzić do intensywniejszych relacji z poszczególnymi państwami - stwierdził.
Zdaniem Kowala obecnie "taktyka Rosji wobec Ukrainy i wobec Zachodu polega na tym, by stale wytwarzać napięcie tak, by nie było już wiadomo, czy i ewentualnie kiedy nastąpi uderzenie". - Na tym etapie to się Rosji opłaca. Eskalacja konfliktu, dozbrajanie separatystów stało się już codziennością - dodał. Stwierdził też, że Zachód nie pomaga wystarczająco Ukrainie, ponieważ ewentualne pogorszenie stosunków z Rosją byłoby niekorzystne dla np. Stanów Zjednoczonych Ameryki. - Ameryka potrzebuje Rosji jako partnera na przykład w Syrii, Iranie czy innych rejonach świata - powiedział.
- Od pewnego czasu trwa proces wzmacniania ukraińskiej armii przez państwa zachodu. Nie chodzi tu o dostawy ostrej amunicji, ale o dostosowanie ukraińskiej armii do standardów NATO-wskich. Takim punktem zwrotnym było wysłanie na Ukrainę amerykańskich doradców wojskowych - zaznaczył polityk.
Wypowiedział się również na temat ewentualnej polskiej aktywności w regionie. - Nie ulega wątpliwości, że w stosunkach z Ukrainą potrzebujemy dzisiaj nowych kroków. Mamy wyjątkową koniunkturę, jeśli chodzi o opinię o Polakach na Ukrainie, panuje przekonanie, że powinniśmy uczestniczyć w wydarzeniach na Ukrainie i niestety mamy stosunkowo małą aktywność rządu w tej sprawie. Problem Bronisława Komorowskiego polegał na tym, że jako prezydent nie był w stanie zmobilizować rządu do działania, tak by Polska mogła współuczestniczyć w procesach na Ukrainie. Powstawały pewne pomysły, były grupy ekspertów, tworzono nawet jakieś dokumenty, ale tak na prawdę nigdy nie wysłano na Ukrainę stałej misji, która mogłaby uczestniczyć w reformach. Za dużo padało słów „pomagamy” a za mało „współuczestniczymy” - skomentował.
Polskie Radio
- Od pewnego czasu trwa proces wzmacniania ukraińskiej armii przez państwa zachodu. Nie chodzi tu o dostawy ostrej amunicji, ale o dostosowanie ukraińskiej armii do standardów NATO-wskich. Takim punktem zwrotnym było wysłanie na Ukrainę amerykańskich doradców wojskowych - zaznaczył polityk.
Wypowiedział się również na temat ewentualnej polskiej aktywności w regionie. - Nie ulega wątpliwości, że w stosunkach z Ukrainą potrzebujemy dzisiaj nowych kroków. Mamy wyjątkową koniunkturę, jeśli chodzi o opinię o Polakach na Ukrainie, panuje przekonanie, że powinniśmy uczestniczyć w wydarzeniach na Ukrainie i niestety mamy stosunkowo małą aktywność rządu w tej sprawie. Problem Bronisława Komorowskiego polegał na tym, że jako prezydent nie był w stanie zmobilizować rządu do działania, tak by Polska mogła współuczestniczyć w procesach na Ukrainie. Powstawały pewne pomysły, były grupy ekspertów, tworzono nawet jakieś dokumenty, ale tak na prawdę nigdy nie wysłano na Ukrainę stałej misji, która mogłaby uczestniczyć w reformach. Za dużo padało słów „pomagamy” a za mało „współuczestniczymy” - skomentował.
Polskie Radio