Jacek Cichocki, szef kancelarii premiera i koordynator służb specjalnych, powiedział na antenie RMF FM, że opublikowanie przez Zbigniewa Stonogę akt sprawy dotyczącej afery taśmowej to "bezprecedensowa sytuacja" oraz "największy tego typu wyciek z akt śledztwa w polskiej historii". Zaznaczył, że sprawę musi się włączyć prokuratura i podjąć właściwe czynności.
- Już wczoraj w nocy rozmawiałem na ten temat z prokuratorem Seremetem. Obaj się zgodziliśmy, że tutaj czynności są niezbędne. Rozmawiałem także z szefem ABW, bo proszę pamiętać, że w tej sprawie czynności prowadziło ABW. Prosiłem szefa ABW o bardzo pilną analizę, czy ujawnione tam informacje o funkcjonariuszach, ich adresy, ich nazwiska nie zagrażają dzisiejszej pracy służby - bo to także jest bardzo ważne - dodał Cichocki. Podkreślił, że informację o tym, czy te dane zagrażają pracy będzie miał dziś rano.
Cichocki zaznaczył, że Polska jest "bardzo wolnym krajem" w kwestii publikowania materiałów w internecie. Dodał, że jest przeciwko blokadom w internecie. - Jestem absolutnie za tym, żeby był wolny internet, żeby nie było blokady i żeby służby w internecie, każde, mogły poruszać się tylko w ramach prawa i z nakazu prokuratury - stwierdził. - Działania w tej sprawie mogą być podjęte tylko w reżimie prawa - a reżim prawa mówi bardzo wprost - tutaj musi wkroczyć prokurator, ocenić tę sytuację i wtedy może zlecić różnego rodzaju czynności służbowe - powiedział.
- Uważam, że jeżeli te materiały zostały ujawnione przez kogokolwiek, kto miał dostęp do tych materiałów, to to jest czyn nakazujący największe potępienie. To nie jest już tylko kwestia państwa, to jest tak naprawdę podstawowego systemu funkcjonowania instytucji, dlatego, że każdy z nas może składać i pewnie składa wyjaśnienia w prokuraturze. Na szczęście jako świadek. Mnie się to zdarza dosyć często. Robienie czegoś takiego jest sytuacją, w której naruszamy ład niezbędny do działania organów sprawiedliwości - stwierdził Cichocki.
Szef kancelarii premiera powiedział też, że służby mają już "nazwisko jednego człowieka, który zlecał i płacił za nagrania" oraz "jedną intencję, która sprawiła, że te nagrania w tym akurat momencie ujawnić".
Wyciek Stonogi
Zbigniew Stonoga, biznesmen z Warszawy, który zasłynął w interencie, gdy zaczął walkę z Urzędem Skarbowym, opublikował w sieci tomy akt śledztwa ws. afery podsłuchowej. Nie są one w żadnym zakresie ocenzurowane i zawierają m.in. dane osobowe podejrzanych, świadków, funkcjonariuszy i poszkodowanych.
Stonoga jest warszawskim przedsiębiorcą, który oskarżył Urząd Skarbowy o doprowadzenie do spowodowania utraty przez niego niemal 2 milionów złotych. W tym celu na swoim salonie samochodowym wywiesił baner, który o tym informował. Jedną z kolejnych jego akcji było ogłoszenie o pracę dla osób, które miały śledzić stołecznych policjantów i dokumentować przebieg ich pracy. Teraz zrobiło się o nim jeszcze głośniej, ponieważ zdecydował się opublikować akta ze śledztwa ws. afery taśmowej. Do publikacji odniosła się już na Twitterze Prokuratura Generalna. „Art.156 § 1 kpk Stronom (podejrzanym i pokrzywdzonym), pełnomocnikom i przedstawicielom ustawowym udostępnia się akta sprawy i daje możność sporządzenia z nich odpisów (sporządzenia kopii). Prokuratura zgodnie z procedurą karną udostępniła już akta sprawy >taśmowej< podejrzanym, pokrzywdzonym i ich pełnomocnikom. Udostępnienie akt sprawy lub kopii dokumentów podejrzanym i pokrzywdzonym nie oznacza jednak, że możne je upublicznić” – napisano w oświadczeniu.
Redakcja nie podaje adresów do stron internetowych, na jakich zamieszczono akta ze względu na fakt, iż znajdują się w nich dane osobowe.
Afera podsłuchowa
W czerwcu 2014 r. ujawniliśmy we "Wprost" sześć nagrań, których dokonano w dwóch warszawskich restauracjach – Amber Room oraz Sowa&Przyjaciele. Były to m.in. stenogramy i nagrania rozmów szefa MSW, prezesa Banku Centralnego, byłego ministra transportu oraz Jana Vincenta-Rostowskiego z Radosławem Sikorskim. Do redakcji "Wprost" docierały też wiadomości o kolejnych taśmach. Nagrane miało zostać spotkanie wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem, do którego doszło na początku czerwca. Do ostatniego dotarło "Do Rzeczy" w połowie maja 2015 r.
Po kilku miesiącach okazało się, że istnieje więcej nagrań. Kelnerzy Łukasz N. i Konrad L. powiedzieli prokuratorom, że istniało nagranie rozmowy Aleksandra Kwaśniewskiego i Leszka Millera oraz wiele innych. Oprócz tego, podczas śledztwa w tej sprawie wyszło na jaw, że podsłuchy mogły być zakładane również w dwóch innych warszawskich restauracjach: Ole i Lemongrass, w których wcześniej pracowali kelnerzy z afery podsłuchowej.
Po publikacji materiałów przez tygodnik "Wprost", 16 czerwca do redakcji dwukrotnie wkroczyła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Teksty dotyczące afery taśmowej można znaleźć na stronie Wprost.pl: Handel głową Rostowskiego, Afera podsłuchowa i Rozmowa Nowaka. "Wsadzą mnie do więzienia, k***".
RMF FM, Wprost.pl
Cichocki zaznaczył, że Polska jest "bardzo wolnym krajem" w kwestii publikowania materiałów w internecie. Dodał, że jest przeciwko blokadom w internecie. - Jestem absolutnie za tym, żeby był wolny internet, żeby nie było blokady i żeby służby w internecie, każde, mogły poruszać się tylko w ramach prawa i z nakazu prokuratury - stwierdził. - Działania w tej sprawie mogą być podjęte tylko w reżimie prawa - a reżim prawa mówi bardzo wprost - tutaj musi wkroczyć prokurator, ocenić tę sytuację i wtedy może zlecić różnego rodzaju czynności służbowe - powiedział.
- Uważam, że jeżeli te materiały zostały ujawnione przez kogokolwiek, kto miał dostęp do tych materiałów, to to jest czyn nakazujący największe potępienie. To nie jest już tylko kwestia państwa, to jest tak naprawdę podstawowego systemu funkcjonowania instytucji, dlatego, że każdy z nas może składać i pewnie składa wyjaśnienia w prokuraturze. Na szczęście jako świadek. Mnie się to zdarza dosyć często. Robienie czegoś takiego jest sytuacją, w której naruszamy ład niezbędny do działania organów sprawiedliwości - stwierdził Cichocki.
Szef kancelarii premiera powiedział też, że służby mają już "nazwisko jednego człowieka, który zlecał i płacił za nagrania" oraz "jedną intencję, która sprawiła, że te nagrania w tym akurat momencie ujawnić".
Wyciek Stonogi
Zbigniew Stonoga, biznesmen z Warszawy, który zasłynął w interencie, gdy zaczął walkę z Urzędem Skarbowym, opublikował w sieci tomy akt śledztwa ws. afery podsłuchowej. Nie są one w żadnym zakresie ocenzurowane i zawierają m.in. dane osobowe podejrzanych, świadków, funkcjonariuszy i poszkodowanych.
Stonoga jest warszawskim przedsiębiorcą, który oskarżył Urząd Skarbowy o doprowadzenie do spowodowania utraty przez niego niemal 2 milionów złotych. W tym celu na swoim salonie samochodowym wywiesił baner, który o tym informował. Jedną z kolejnych jego akcji było ogłoszenie o pracę dla osób, które miały śledzić stołecznych policjantów i dokumentować przebieg ich pracy. Teraz zrobiło się o nim jeszcze głośniej, ponieważ zdecydował się opublikować akta ze śledztwa ws. afery taśmowej. Do publikacji odniosła się już na Twitterze Prokuratura Generalna. „Art.156 § 1 kpk Stronom (podejrzanym i pokrzywdzonym), pełnomocnikom i przedstawicielom ustawowym udostępnia się akta sprawy i daje możność sporządzenia z nich odpisów (sporządzenia kopii). Prokuratura zgodnie z procedurą karną udostępniła już akta sprawy >taśmowej< podejrzanym, pokrzywdzonym i ich pełnomocnikom. Udostępnienie akt sprawy lub kopii dokumentów podejrzanym i pokrzywdzonym nie oznacza jednak, że możne je upublicznić” – napisano w oświadczeniu.
Redakcja nie podaje adresów do stron internetowych, na jakich zamieszczono akta ze względu na fakt, iż znajdują się w nich dane osobowe.
Afera podsłuchowa
W czerwcu 2014 r. ujawniliśmy we "Wprost" sześć nagrań, których dokonano w dwóch warszawskich restauracjach – Amber Room oraz Sowa&Przyjaciele. Były to m.in. stenogramy i nagrania rozmów szefa MSW, prezesa Banku Centralnego, byłego ministra transportu oraz Jana Vincenta-Rostowskiego z Radosławem Sikorskim. Do redakcji "Wprost" docierały też wiadomości o kolejnych taśmach. Nagrane miało zostać spotkanie wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem, do którego doszło na początku czerwca. Do ostatniego dotarło "Do Rzeczy" w połowie maja 2015 r.
Po kilku miesiącach okazało się, że istnieje więcej nagrań. Kelnerzy Łukasz N. i Konrad L. powiedzieli prokuratorom, że istniało nagranie rozmowy Aleksandra Kwaśniewskiego i Leszka Millera oraz wiele innych. Oprócz tego, podczas śledztwa w tej sprawie wyszło na jaw, że podsłuchy mogły być zakładane również w dwóch innych warszawskich restauracjach: Ole i Lemongrass, w których wcześniej pracowali kelnerzy z afery podsłuchowej.
Po publikacji materiałów przez tygodnik "Wprost", 16 czerwca do redakcji dwukrotnie wkroczyła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Teksty dotyczące afery taśmowej można znaleźć na stronie Wprost.pl: Handel głową Rostowskiego, Afera podsłuchowa i Rozmowa Nowaka. "Wsadzą mnie do więzienia, k***".
RMF FM, Wprost.pl