"Gdy mnie pytają, czy jestem gotów podjąć pewne obowiązki za granicą to powiem: +tak+. Oczywiście, czuję kwalifikacje, możliwości, energię" - powiedział. "Włącznie z tym, że z niektórych już musiałem zrezygnować" - przyznał prezydent. "Bo siedziałem w ważnych miejscach, z ważnymi politykami, kanclerzem Niemiec i premierem Wielkiej Brytanii, ja byłem namawiany, żeby być sekretarzem generalnym NATO. To nie są plotki prasowe. To jest szczera prawda. I rozmowy ze mną (były). Ja im cały czas tłumaczyłem, że ja mam swoje obowiązki" - podkreślił.
Jak zaznaczył Kwaśniewski, jego przekonanie o roli prezydenta w Polsce i stabilizacji, która powinna tutaj występować jest takie, że do ostatniego dnia musi te obowiązki wypełniać. "I tu nie ma żadnego +przepraszam+ ani, że +mam inny plan+" - zaznaczył.
"Czy będą plany zagraniczne? Nie wiem. Jeżeli będą - rozpatrzę. Jedno jest pewne: jeżeli ktoś mnie widzi w takiej bardzo praktycznej, politycznej roli w Polsce, to wydaje mi się to najsłabszą koncepcją. Nie mówię, że niemożliwą (...) ale najsłabszą" - podkreślił.
"Dlatego, że - jak dodał prezydent - jestem bardzo głęboko przekonany, że dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi, pewne etapy są zakończone".
"Były prezydent to jest też wielka funkcja i honor. I były prezydent, który jest posłem, były prezydent, który jest senatorem, były prezydent, który staje się premierem czy ministrem - to wszystko jest dość mało poważne i niekoniecznie bardzo produktywne" - oświadczył.
rp, pap
Ale, jak zaznaczył - w polityce nigdy nie mówi się nigdy. "Więc ja tego nie mówię" - dodał.
"Chcę, żeby w Polsce jeden sygnał był bardzo precyzyjny. On jest taki: jestem prezydentem do grudnia 2005 roku i będę swoje obowiązki wypełniał jak najlepiej. Jak zacznę dywagacje, co będę robić potem, to niepotrzebnie ograniczam tylko własne prezydenckie możliwości" - powiedział Kwaśniewski