Tęsknota w Karbali
Dorota Ćwiek nigdy nie czytała tylu gazet i czasopism ani nie oglądała tylu programów informacyjnych co dziś. Dorota jest żoną starszego chorążego Andrzeja Ćwieka, stacjonującego w irackiej Al-Hilli. Kilka dni temu wpadła w przerażenie, gdy dowiedziała się, że tuż nad samochodem z polskimi żołnierzami przeleciał pocisk moździerzowy. Tak jak inne żony, matki, narzeczone czy dzieci polskich żołnierzy stacjonujących w Iraku (zwanych misjonarzami) Dorota żyje w nieustannym stresie. Gdy nie dosłyszy informacji o kolejnych ofiarach wśród żołnierzy, dzwoni do koleżanek (żon innych "misjonarzy"), dopytując o szczegóły. - Wystarczy jedno doniesienie o ostrzale polskiego obozu, bym nie spała przez kilka nocy z rzędu, by wszystko leciało mi z rąk. Sądzę, że my, żony, matki czy narzeczone polskich żołnierzy w Iraku, żyjemy w większym stresie niż oni sami - mówi Dorota Ćwiek. O śmierci majora Kupczyka dowiedziała się telefonicznie od męża. - Andrzej opowiadał, że rozmawiał z majorem Kupczykiem tuż przed wyjazdem do amerykańskiej bazy. Opowiadał, że żołnierze dzwonili do żon i płakali. Nie ze strachu, tylko z tęsknoty - mówi Dorota Ćwiek. Strach rodzin "misjonarzy" mija na chwilę, gdy uda się z nimi skontaktować. Zanim polscy żołnierze wyjechali do Iraku, psychologowie radzili im, by swoim bliskim nie opowiadali o niebezpieczeństwach, lecz o tym, że prowadzą normalne życie. Porucznik Tomasz Diedtrich (33 lata), łącznik z armią amerykańską, opowiada o swoim zauroczeniu mezopotamską cywilizacją, o zwiedzaniu ruin Babilonu, o kupionym na bazarze serwisie do kawy. - Kiedy niepokoję się telewizyjnymi doniesieniami o zamachach, Tomasz mówi, że w Karbali panuje spokój, nic złego się nie dzieje, że wszystko jest pod kontrolą - opowiada Joanna Diedtrich. W listach mąż pisze o tęsknocie i miłości, chociaż wcześniej nie był wylewny. Gdy Edycie Gąsiorowskiej nie udało się wybić mężowi z głowy wyjazdu do Iraku, zamknęła się w łazience i długo płakała. Potem zrozumiała, że zawód żołnierza nie polega tylko na siedzeniu w bezpiecznych koszarach. Postanowiła być twarda, żeby jej strach nie przeniósł się na synów - 10-letniego Tomasza i 8-letniego Michała. I radzi sobie: we wrześniu wykupiła mieszkanie na wojskowym osiedlu przy ulicy Kleeberga w Szczecinie. Teraz będzie robić remont. To Edyta Gąsiorowska zaalarmowała media, że generalicja i rząd nie wywiązują się z obietnicy zapewnienia rodzinom chociaż piętnastominutowego kontaktu z żołnierzami w Iraku. Poskutkowało, kontakty - nawet dwa razy dziennie - nie są już żadnym problemem. - Możliwość porozmawiania z rodziną w kraju dobrze wpływa na samopoczucie żołnierzy służących w misjach. Sprawia, że są skoncentrowani, nie robią głupstw, nie zaniedbują procedur - mówi płk Stanisław Ilnicki, psychiatra z Wojskowego Instytutu Medycznego.
Ewa Ornacka
Cezary Gmyz
Pełny tekst w najnowszym 1094 numerze Wprost, w sprzedaży od poniedziałku 10 listopada