Projekt ustawy – Prawo wodne powstawał kilka lat. Zgodnie z unijnymi wymogami miał kompleksowo regulować gospodarkę wodną. Dzielił kompetencje między państwo i samorządy w walce z powodziami i miał sprawić, że ktoś na poważnie zajmie się katastrofalnym poziomem wód. Gotowy i skończony dokument w kwietniu trafił do Stałego Komitetu Rady Ministrów, gdzie otrzymał pozytywną opinię… i utknął. Rzecz rozbiła się o ceny. Przemysł, energetyka i rolnictwo, wszyscy po kolei podnosili larum. Ministerstwa Rolnictwa, Gospodarki nawet nie chciały słyszeć o nowych opłatach, które wprowadzała ustawa za używanie wody. Przekonywały, że unijne sankcje i deficyt wody to mniejsze zło niż protesty i przegrane wybory w październiku. I gabinet premier Kopacz kazał schować ustawę do szuflady.
KTO NAM KRADNIE WODĘ?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.