Pakiet onkologiczny się sprawdza. Po dziewięciu tygodniach kończymy diagnozę nowotworu – chwaliła się na dwa dni przed debatą z Beatą Szydło premier Ewa Kopacz. I rzeczywiście – pacjent, u którego lekarz podejrzewa raka, z miejsca trafia na tzw. szybką ścieżkę onkologiczną. Między kolejnymi etapami: badaniami, wizytami u kolejnych specjalistów, a potem skierowaniem na leczenie, mija zwykle nie więcej niż zapowiadane dziewięć tygodni. Gwarantem jest karta DiLO (diagnostyki i leczenia onkologicznego), zwana też zieloną kartą, która stanowi podstawę do refundacji z Narodowego Funduszu Zdrowia.
Starzy kłamią na SOR-ze
Tyle że kartę dostali tylko chorzy, u których nowotwór wykryto po 1 stycznia. Pozostali, a tych jest większość, z trudem wciskają się do kolejki. Niektórzy uciekają się do forteli, jak Marta, 40-latka z Warszawy. Choć raka nerki lekarze stwierdzili u jej ojca w grudniu zeszłego roku, kilka miesięcy później, na SOR-ze, czyli szpitalnym oddziale ratunkowym, udawała, że nic o chorobie nie wie. – Terminy na badania były tak odległe, a tata tak podupadał na zdrowiu, że postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Żeby tatę przyjęli do szpitala, kazałam mu kłamać. Akurat tego dnia go nie bolało, ale miał zwijać się z bólu i mówić, że nie wie, o co chodzi. Tylko dzięki temu przyjęli nas na jeden z najlepszych oddziałów urologicznych w stolicy. Dobrze zrobiłam, bo kiedy tata trafił na stół, chirurg łapał się za głowę, dlaczego dopiero teraz. Powiedział mi prosto w oczy, że gdyby trafił do niego wcześniej, miałby większe szanse na wyzdrowienie – mówi kobieta.Takie przypadki nie są odosobnione. Pacjenci bez karty zostali zepchnięci na koniec kolejki. I to dosłownie. Onkolodzy alarmują, że chorym na raka płuc przepada kontrolny rezonans, który ma zadecydować o dodatkowej chemioterapii, a tym z rakiem prostaty – radioterapia. Jeśli chcą kontynuować leczenie, muszą za nie płacić prywatnym klinikom, często grube tysiące. Właściciele ponad 187 tys. kart skutecznie zablokowali im bowiem miejsca na kontrole, badania i leczenie. Według danych fundacji Watch Health Care (WHC), monitorującej dostęp do świadczeń gwarantowanych, pacjenci bez kart DiLO na operację raka stercza czekają nawet pięć razy dłużej niż ci z kartą, czyli aż 11 miesięcy. – To poważne zagrożenie dla życia. Przez ten czas rak może się rozwinąć do postaci nieoperacyjnej albo spowodować śmierć pacjenta – mówi dr Krzysztof Łanda, prezes WHC. Choć prowadzony przez fundację Onkobarometr wykazał, że do września kolejki do wszystkich świadczeń onkologicznych poza chirurgią uległy skróceniu, na wizytę u onkologów wszystkich specjalności pacjenci z nowotworem czekają średnio cztery i pół tygodnia – o kilka dni dłużej niż w styczniu, kiedy pakiet został wprowadzony. Średnią zawyżają właśnie starzy zdiagnozowani.
Cały tekst przeczytać można w najnowszym numerze "Wprost”, który znaleźć można w kioskach i salonach prasowych na terenie całego kraju od poniedziałku, 26 października 2015 r. "Wprost" można zakupić także w wersji do słuchania oraz na AppleStore i GooglePlay.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.