Rządowi brakuje pracowników. "Zarobki tak niskie, że nikt nie chce przejść"

Rządowi brakuje pracowników. "Zarobki tak niskie, że nikt nie chce przejść"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Złotówka wciąż traci na wartości (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Na antenie TVN24 Biznes i Świat Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów stwierdził, że "są ogromne problemy z pozyskaniem podsekretarzy stanu do ministerstw, bo są tak niskie zarobki, że nikt nie chce przejść." Dodał, że dla osób, które miałyby przejść z rynku finansowego "to jest to dla niego niewiele więcej niż średnia krajowa."
Komentując słowa marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego, który stwierdził, że osoby bogate skompromitują się, jeżeli będą korzystać z programu "Rodzina 500+", Kowalczyk powiedział, że na siłę nikomu tych pieniędzy PiS nie będzie przesyłać. Dodał jednak, że niezależnie od tego, czy dziecko wychowuje się w bogatej, czy biednej rodzinie, "należy traktować to tak, że jest to pomoc państwa w wychowaniu dzieci."

W dyskusji na temat słów marszałka pojawiły się głosy, że skoro bogaci się kompromitują, pomocy powinni odmówić np. posłowie PiS. Minister Kowalczyk odnosząc się do tych komentarzy stwierdził, że "akurat diety poselskie i uposażenia poselskie, to są tak małe, że już chyba nie należymy do kategorii bogatych, których miał na myśli marszałek Senatu." - W tej chwili są już ogromne problemy z pozyskaniem podsekretarzy stanu do ministerstw, bo są tak niskie zarobki, że nikt nie chce przejść - dodał.

Zarobek w ministerstwie to około 5 tys. złotych netto. Zdaniem polityka, są to warunki niekorzystne dla osób, które miałyby przejść do pracy w administracji rządowej z sektora prywatnego. Stwierdził też, że obecnie dyrektorzy departamentów zarabiają więcej niż np. wiceministrowie. Ocenił, że "to chore" i przekonywał, że w takiej sytuacji powinno się skorygować np. płace dyrektorów departamentów. - Wygląda to niezbyt w porządku, jeżeli dyrektor departamentu podległy ministrowi zarabia znacznie więcej - podsumował.

TVN24 BiŚ