Sądy niższych instancji odmówiły mu prawa do odszkodowania, uznając, że nie ma tytułu prawnego do jego wypłacenia. Tytułem takim są jednak, według Skrzypczaka, tzw. umowy republikańskie z 1944 r., ratyfikowane przez PKWN z Białorusią, Ukrainą i Litwą. Problem prawny polega na tym, że umowy te nie zostały opublikowane w Polsce, co - w przekonaniu Skarbu Państwa - oznacza, że formalnie nie obowiązują, więc nie można się na nie powoływać.
Sąd Najwyższy zwrócił sprawę Skrzypczaka do II instancji, uznając, że Sąd Apelacyjny w Warszawie powinien ponownie rozpatrzyć jego odwołanie od niekorzystnego dla niego wyroku I instancji. Uzasadniając wyrok SN, sędzia Gerard Bieniek powiedział, że tzw. umowy republikańskie zostały ratyfikowane, więc państwo polskie ma obowiązek opublikować je w odpowiednim dzienniku urzędowym. W przeciwnym razie może to bowiem powodować szkodę w postaci niemożności dochodzenia odszkodowań zabużańskich, a wykazanie takiej szkody rodzi konsekwencje po stronie organów władzy publicznej.
SN wskazał trzy drogi: dochodzenia odszkodowania za sprzeczną z prawem działalność legislacyjną (np. uchwalenie sprzecznej z konstytucją ustawy, gdy już sprzeczność taką orzeknie Trybunał Konstytucyjny), za działalność władzy wykonawczej (w tym kręgu może się mieścić np. odmowa urzędowej publikacji umów republikańskich), albo za rozstrzygnięcia sądowe sprzeczne z ustawodawstwem od 1944 r.
W tej materii SN nie wypowiedział się jednak bezpośrednio, albowiem uznał, że nie jest to jego kompetencja. Rozstrzyganie o odpowiedzialności za niezgodne z prawem działanie organów władzy publicznej spoczywa bowiem w pierwszej kolejności na Trybunale Konstytucyjnym, który musi uznać dany przepis za nielegalny, a w drugiej - na sądach powszechnych lub Naczelnym Sądzie Administracyjnym rozpatrującym dane sprawy.
Nad swym werdyktem SN naradzał się od 7 listopada, uznając wtedy sprawę za zawiłą. "Ten wyrok to ważny sygnał dla obywateli. Wynika z niego bowiem, że państwo ponosi odpowiedzialność za swoją działalność" - powiedział reprezentujący zabużanina mec. Roman Nowosielski. "Po sprawiedliwość nie trzeba jeździć do Strasburga, mamy Sąd Najwyższy" - skonkludował.
Według danych Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kresowian Wierzycieli Skarbu Państwa, w Polsce jest około 80 tys. osób, które mają prawo do rekompensaty za utracone po 1945 roku mienie zabużańskie.
em, pap