Opisując swoją podróż, Korwin-Mikke zauważył, że "ludzie na lotnisku w Szeremietiewie tacy sami, jak w całej Europie – tylko Arabów i Murzynów jakoś nie widać". Polityk pochwalił również rosyjską prasę. "U nich nie ma tego, co u nas: u nas wszystkie gazety piszą to samo, tym samym językiem. Tam jest ciekawie". - napisał.
Celem podróży europosła jest chęć przekonania się "co się tam naprawdę dzieje." Relacjonuje m.in. przyjazne przyjęcie w Symferopolu, mimo protestów "krymskich komunistów, którzy chcieli zrobić demonstrację przeciwko niemu".
"Z Symferopola mnie zapewniali, że na mój przyjazd będzie już prąd – i rzeczywiście: wczoraj podłączyli linię przez Cieśninę Kerczeńską. No, to Ukraińcy też uruchomili swoją linię. A na ulicach demonstracje: „Odłączcie nas od Ukrainy! Nie chcemy od nich prądu!!”. Trudno się dziwić. Podłączą – a któregoś pięknego dnia, np. w Wigilię, Prawy Sektor znów podłoży bombę w rozdzielni..." - pisze.
Blackout na Krymie
19 i 20 listopada nieznani sprawcy wysadzili na Ukrainie linie energetyczne przesyłające prąd na Krym. Co więcej, mieszkający w obwodzie chersońskim Tatarzy krymscy i działacze organizacji "Prawy Sektor" zapowiedzieli, że nie pozwolą na ich odbudowę, dopóki krymscy separatyści nie zaprzestaną prześladowań mniejszości tatarskiej. Przez to półwysep pogrążył się w ciemnościach.
Facebook, Wprost.pl