Od świąt po polskiej i słowackiej stronie Tatr zginęło już 11 osób. Dziś turysta ze Słowacji poślizgnął się i upadł z dużej wysokości. Mimo podjęcia reanimacji, nie udało się go uratować.
"O tym, że aktualne warunki w Tatrach są skrajnie trudne, przekonało się dzisiaj jeszcze kilka kolejnych osób. Na szczęście ich upadki nie skończyły się tak tragicznie. W tej chwili trwa wyprawa ratunkowa po turystów, którzy schodząc z Rakonia do Doliny Wyżniej Chochołowskiej zgubili szlak. Jeszcze raz apelujemy o rozwagę. Warunki do wędrowania w Tatry są skrajnie trudne, bardzo łatwo o wypadek! Turysta, który zginął dzisiaj pod Rysami był dobrze wyposażony (miał raki, czekan, kask), jednak w takich warunkach sprzęt nie gwarantuje bezpieczeństwa" – napisali ratownicy TOPR w komunikacie na Facebooku.
Tragiczna zima
Jedna z ostatnich tragedii rozegrała się w rejonie Kazalnicy nad Morskim okiem. Mimo ekstremalnie trudnej akcji ratunkowej nie udało się uratować taternika, który zawisł na skale. 30 stycznia z Koziego Wierchu w stronę Doliny Pięciu Stawów spadła młoda kobieta. Upadek zakończył się jej śmiercią. Dzień wcześniej w rejonie Orlej Perci zginęła turystka, która upadła z wysokości około 500 metrów do Żlebu Kulczyńskiego. W Boże Narodzenie do śmiertelnego wypadku doszło na Świnicy. Turysta prawdopodobnie poślizgnął się. Jego upadek z 200 metrów również zakończył się tragicznie.
Facebook, RMF FM, TVP Info