- Nam (SLD - red.) się wtedy wydawało, że to jest wspaniały pomysł, bo na koniec kadencji uda nam się rekomendować jednego z sędziów Trybunału Konstytucyjnego - mówił na antenie TVN24 Leszek Miller. - Ale jestem tym faktem zażenowany, że wtedy tak myśleliśmy i jestem zażenowany, że nie powiedzieliśmy wtedy "nie". Daliśmy się kupić - przyznał.
W poprzednim Sejmie posłowie SLD najpierw poparli ustawę o TK autorstwa PO. Pozawalała ona potem na wybór nie trzech, ale aż pięciu nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Miller stwierdził, że chętnie "uderzy się z tego powodu w piersi" Dodał, że zgoda na tę ustawę była "swego rodzaju transakcją wiązaną", dzięki której jeden z wybranych wówczas w październiku sędziów pochodził z rekomendacji lewicy.
Miller odniósł się również do wszczętej wobec Polski procedury sprawdzania przestrzegania zasad państwa prawnego. Jego zdaniem oznacza ona dla nas "straty wizerunkowe". - Odradzam polskiemu rządowi posługiwanie się argumentami typu: nasze zasługi historyczne, nasza spuścizna kulturowa albo nasza martyrologia w okresie II wojny światowej, bo to nie zrobi żadnego wrażenia - przekonywał szef SLD. Miller skomentował także słowa szefa Parlamentu Europejskiego Martina Schulza, który w jednym z wywiadów porównał obecną sytuację w Polsce do putinowskiej Rosji.
- Używając słów klasyka, mógłbym powiedzieć: Martinie, nie idź tą drogą, bo to jest droga donikąd - powiedział Miller.
tvn24.pl