Lider Nowoczesnej skomentował wczorajszą debatę w Parlamencie Europejskim. Jego zdaniem było to zwykłe polityczne show. – Występują tam nawet kabareciarze, tak jak Korwin-Mikke. To nie tam podejmowane są decyzje. Decyzje podejmowane są na poziomie Komisji Europejskiej – mówił.
Przemówienie Beaty Szydło nie zrobiło na nim wrażenia. – Ja byłem zażenowany tym wystąpieniem. Nie chodzi, jakich bon motów używa pani premier, ważne jest, co powiedziała. A powiedziała, że wszystko jest w porządku – stwierdził.
Czarny scenariusz
– Jeżeli Polska, czyli polski rząd, będzie się wciąż upierała, że nic się nie stało, to KE niestety wprowadzi drugi, a potem być może trzeci etap procedury, czyli może dojść do zabrania Polsce głosu w UE. To oznaczałoby, że Polska jest już zupełnie na kolanach, leży. Byłoby to smutnym podsumowaniem ostatnich 26 lat – w czarnych barwach rysował przyszłość Petru.
Zwrócił się bezpośrednio do Jarosława Kaczyńskiego o zadeklarowanie "czy jego celem nie jest wyprowadzenie Polski z UE". – Przyszedł czas na to, aby Jarosław Kaczyński oficjalnie zadeklarował, że nie jest jego celem to, aby Polska opuściła UE. Jarosław Kaczyński powinien zadeklarować to jednoznacznie - bez żadnych przecinków i tłumaczenia, że są takie sytuacje, w których jest to możliwe – przekonywał.
Polska to nie Węgry
Zdaniem szefa Nowoczesnej porównywanie działań rządu PiS do drogi obranej prze Viktora Orbana jest nieuzasadnione i mylące. – On wprowadzał wszystkie te zmiany przez dwa lata, miał 2/3 większości. Najpierw zmienił konstytucję, potem ograniczył siłę rażenia Trybunału Konstytucyjnego, a potem dopiero przejął media publiczne. Co więcej, Viktor Orban jest szefem partii i jednocześnie premierem. Przyjeżdża do Brukseli, mówi po angielsku, spotyka się z politykami i tłumaczy, o co mu chodzi - uzasadniał.
Gazeta Wyborcza